Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/659

Ta strona została przepisana.
VII.
Co się stało z Janem Oullier’em.

Jeśli nieprawdopodobne było, by żołnierze wykryli Jana Oullier’a w kryjówce, jaką mu wytworzyły piły herkulesowe Trigaud’a, to wzamian, skoro ten nieborak i towarzysz jego, Krótka-Radość, nie żyli, stary Wandejczyk zamienił tylko więzienie, do którego wtrącić go mogli błękitni, gdyby wpadł w ich ręce, na wiezienie straszniejsze jeszcze, a śmierć, jaką zadałaby mu ich kula, na śmierć stokroć okropniejszą. Został pogrzebany żywcem, a nie było nadziei, żeby na tem pustkowiu ktokolwiek usłyszał krzyki jego, wzywające pomocy.
O północy, Jan Oullier, widząc, że żebracy nie powracają, zaczął przypuszczać, iż obu zaaresztowano, albo zastrzelono. Polecił tedy duszę Bogu w krótkiej lecz gorącej modlitwie i zabrał się do roboty z równym zapałem, jak śród ruin zamku Pénissiére, pragnąc ocalić życie. Dotychczas siedział skulony, z podbródkiem na kolanach opartym; była to jedyna postawa, jaką w ciasnocie lochu mógł przybrać. Teraz, po długich wysiłkach, zdołał uklęknąć i, opierając się na rękach, usiłował podnieść ramionami ciężki głaz. Ale to, co było dla Trigaud’a dziecinną zabawką, stanowiło dla każdego innego człowieka trudność do przezwyciężenia niemożliwą.
Jan Oullier nie mógł nawet poruszyć olbrzymiego głazu. Obejrzawszy dokładnie jego położenie, postanowił wysiłki swoje skierować w stronę, gdzie żebrak pozostawił między łożyskiem strumyka a kamieniem niewielką szparę, przez którą powietrze przedostawało się do