ujrzeli kolasę, wjeżdżającą na dziedziniec. Courtin, trzymając kapelusz w ręku, pobiegł do tej kolasy i niebawem wysiadła z niej baronowa Michel.
Młodzieniec, na widok matki, drgnął. Oczywiście przyjeżdżała po niego. Berta wzrokiem zapytała go, co czynić. Michał wskazał jej ciemny zakamarek, bez drzwi, gdzie mogła się ukryć i słyszeć wszystko, nie będąc widziana. W pięć minut później rozległo się skrzypienie schodów, Berta pobiegła do kryjówki, Michał zaś usiadł w oknie, jak gdyby nic nie był widział i słyszał. Drzwi otworzyły się — weszła baronowa.
Może przybyła z zamiarem okazania synowi zwykłej surowości, lecz, na widok bladej, wychudłej twarzy Michała, zapomniała o wszystkich urazach i wyciągnęła doń ręce, wołając:
— Nieszczęśliwe dziecko, widzę cię nareszcie!
Michał, który nie spodziewał się takiego przyjęcia, wzruszony niem do głębi, rzucił się w objęcia baronowo z okrzykiem:
— Matko! droga, biedna matko!
I baronowa bowiem była bardzo zmieniona; na obliczu jej widniały podwójne ślady, wyryte przez łzy ustawiczne i noce bezsenne.