Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/673

Ta strona została przepisana.

i noc o sposobach zbliżenia się do Maryi, postanawiając niezłomnie wyznać prawdę Bercie i poślubić ukochaną.
— Nie odpowiadam ci, matko — rzekł wreszcie — bo nie mógłbym ci odpowiedzieć zgodnie z twojem życzeniem.
— Jakto? nie chcesz wyjechać?
— Owszem, tylko stawiam pewne warunki. Jeśli pojadę, nie pojadę sam.
— Chcesz zabrać z sobą kochankę?
— Nie, matko, żonę.
— I tobie się zdaje, że ja na to małżeństwo zezwolę?
— Wolno ci, matko, nie dać swego zezwolenia, a mnie wolno nie wyjechać.
— A więc nic — spytała — nie zdoła cię odwieść od tego szaleństwa?
— To jest, matko, że nic nie zdoła mnie nakłonić do złamania danego słowa.
— Och! — zawołała baronowa, zakrywając oczy dłońmi — jaka nieszczęśliwa ze mnie matka!
— A ja mówię: jaką szczęśliwą będziesz matką w dniu, w którym dasz szczęście synowi swemu!
— Ależ jaki urok mają te wilczyce? co jest w nich takiego ponętnego? — zawołała baronowa.
— Jakiemkolwiek imieniem nazywać będziesz tę, którą kocham — odparł Michał — odpowiem ci: Ta, którą kocham, posiada wszystkie zalety, jakich mężczyzna powinien szukać w żonie, i nie nam to przystoi, matko, nam, którzy cierpieliśmy tyle z powodu oszczerstwa, wierzyć tak skwapliwie oszczerstwom, rzucanym na innych.