Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/683

Ta strona została przepisana.

ani jeden z nich nie pomyślał o zrobieniu majątku, zdradzając to schronienie. Wróci pan tedy do Józefa, a ja przybędę tam za jakie dwie godziny, sam, albo w towarzystwie Petit-Pierre’a; sam, jeśli Petit-Pierre odrzuci pańską propozycyę, z nim, jeśli ją przyjmie. Niech pan uprzedzi Józefa, że pan oczekuje kogoś, żeby więc dawał baczenie. Skoro pan powie mu tylko te wyrazy: ulica du Château Nr. 3, może pan być pewien najzupełniejszego, a zwłaszcza najbierniejszego posłuszeństwa zarówno ze strony Picaut’a, jak i całej służby w zajeździe.
— Czy ma pan jeszcze jakie polecenia dla mnie?
— Może byłoby rozważnie, żeby osoby, które będą towarzyszyły Petit-Pierre’owi, wychodziły osobno z domu, gdzie jest ukryty, i osobno udawały się do zajazdu pod „Świtem“. Niech pan każe sobie dać pokój z oknem na bulwark; niech pan nie zapala światła w pokoju, tylko pozostawi okno otwarte.
— Nie zapomniał pan o niczem?
— Nie... Żegnam pana, a raczej do widzenia! Jeśli zdołamy, zdrowi i cali, dotrzeć do pańskiego statku, wyświadczy pan sprawie olbrzymią przysługę. Co do mnie, jestem w nieustającej trwodze: mówią, że wyznaczono wielkie sumy w nagrodę za zdradę, i drżę, żeby w końcu nie rozbudziła się w ludziach chciwość, która nas zgubi.
Michał opuścił pokój, poczem, zamiast wypuścić go drzwiami, któremi wszedł, wypuszczono go drzwiami przeciwległemi, wychodzącemi na inną ulicę. Baron szybkim krokiem przebiegł przez miasto do swego zajazdu, gdzie zastał Józefa Picaut’a w stajni, dającego wyrostko-