Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/684

Ta strona została przepisana.

wi polecenia, jak i gdzie odprowadzić konia Courtin’a. Michał dał znak Picaut’owi, a ten, zrozumiawszy odrazu, odesłał wyrostka, odraczając odprowadzenie konia do dnia następnego.
— Powiedzieliście, że mnie znacie — zaczął Michał, gdy zostali sami — otóż, mogę ci się odwzajemnić: i ja znam ciebie, wiem, że nazywasz się Józef Picaut. Czy można ci ufać, Józefie?
— To zależy: błękitni i czerwoni nie; biali tak.
— Należysz zatem do białych?
— Gdybym do nich nie należał — odparł Picaut, wzruszając ramionami — czy byłbym tutaj, ja, skazany na śmierć, tak samo, jak pan? Jesteśmy naprawdę równi wobec prawa.
— Doskonale! zatem jesteś tutaj...?
— Chłopcem stajennym.
— Zaprowadź mnie do właściciela zajazdu.
Oberżysta już spał, ale go obudzono. Przyjął Michała z pewną nieufnością, ale baron, który rozumiał, że niema czasu do stracenia, powiedział odrazu owe pięć wyrazów:
Ulica du Château, Nr. 3.
Zaledwie oberżysta usłyszał hasło, nieufność jego znikła.
— Czy macie tu jakich podróżnych? — spytał Michał.
— Jednego — odparł oberżysta.
— Jakiego rodzaju?
— Najgorszego! Tego człowieka trzeba się strzedz.
— Znacie go zatem?