małżeństwa, które stałoby się i dla Berty i dla mnie męką piekielną!
— Ale cóż uczynisz?
— Powiem Bercie prawdę. Albo nie zobaczę jej już nigdy, albo, gdy ją ujrzę, wytłómaczę jej, w jaki sposób moja niedorzeczna nieśmiałość, której pozbyłem się nareszcie, dzięki miłości ku tobie, sprawiła, że podszedłem Petit-Pierre’a, że zabrakło mi odwagi, by mu powiedzieć prawdę... Wreszcie... wreszcie... powiem jej, że jej nie kocham, ale jej powiem, że kocham ciebie.
— Boże, Boże!... — zawołała Marya — ale, czy wiesz, że, jeśli to uczynisz, Michale, Berta umrze z rozpaczy?
— Nie, Berta nie umrze — odezwał się za nimi głos Petit-Pierre’a, którego wejścia nie dosłyszeli.
Marya i Michał odwrócili się, wydając okrzyk.
— Berta — ciągnął Petit-Pierre dalej — jest szlachetna i odważna, ona pana zrozumie i potrafi, z kolei, poświęcić własne szczęście dla szczęścia tych, których kocha. Nie pan wszelako jej to powie; ja popełniłam błąd i ja go naprawię, prosić tylko będę pana, aby pan na przyszłość był wyraźniejszy w swoich zwierzeniach — dodał Petit-Pierre z uśmiechem, a biorąc ręce obojga, złączył ich dłonie i rzekł: — Kochajcie się tedy bez wyrzutów sumienia, byliście oboje szlachetniejsi, niż można wymagać od nas ułomnych ludzi; kochajcie się bez granic... szczęśliwi ci, którzy na tem mogą ograniczyć swoją ambicyę... Ale teraz pomówmy o rzeczach innych i, zanim zabierzemy się do nowego ataku, pomyślmy o odwrocie. Niech pan zobaczy, czy nasi przyjaciele nie nadchodzą; zasłużył pan na jeszcze jeden
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/690
Ta strona została przepisana.