To mówiąc, Petit-Pierre podał Michałowi dłoń, którą ten ucałował z szacunkiem, poczem drzwi zamknęły się za księżną i Maryą, a Michał udał się w stroną mostu Rousseau.
Courtin był bardzo nieszczęśliwy przez cały ów wieczór, który pani de la Logerie kazała mu spędzić przy sobie. Przytknąwszy ucho do drzwi, usłyszał całą rozmowę matki i syna i, co za tem idzie, całą historyę o statku. Wyjazd Michała krzyżował wszystkie projekty od tak dawna przez niego powzięte i takie umiłowane, to też, mało dbając o zaszczyt, jaki mu czyniła baronowa, pragnął jak najszybciej powrócić na folwark; liczył, że, wywołując wspomnienie Maryi, opóźni przynajmniej ucieczkę swego młodego pana; nie zapominajmy bowiem, że wraz z tym odjazdem tracił nić, przy pomocy której mógł dostać się do tajemniczego labiryntu, gdzie ukrywał się Petit-Pierre. Na nieszczęście, myśli pani de la Logerie, z chwilą, gdy powróciła do zamku, weszły na zupełnie inne tory. Zabierając Courtin’a, myślała na razie tylko o tem, by ukryć przed nim wyjazd syna i uchronić Michała, od pytań i szpiegowania dzierżawcy. Lecz znalazła dom swój, oddany od kilku tygodni na pastwę bandzie żołnierzy, w takim przeraźliwym nieładzie, że,