Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/698

Ta strona została przepisana.

wobec tego spustoszenia, które w oczach jej przybrało rozmiary katastrofy, zapomniała o swoich podejrzeniach co do wójta z Logerie i zatrzymała go przy sobie uparciej jeszcze, chcąc mieć przed kim rozwodzić swe żale. Tak więc rozpacz baronowej, wyrażająca się gwałtownie, nie pozwoliła Courtin’owi powrócić do domu.
Courtin był nadto sprytny, żeby nie zrozumiał, iż baronowa, zabrała go z sobą jedynie dlatego, by go oddalić od Michała. Wydawała mu się jednak taka szczera w swojej rozpaczy na widok potłuczonych talerzy, potrzaskanych luster, poplamionych oliwą kobierców, salonu, zamienionego na kordegardę, że zaczynał mieć wątpliwości co do pierwszego swojego wrażenia, i przypuszczać, że matka jednak nie wzbudziła w młodym baronie nieufności do niego i, że będzie mógł z łatwością powrócić, zanim Michał znajdzie się na pokładzie statku.
Była godzina dziewiąta wieczorem, gdy baronowa wsiadła znów do karety, po wylaniu ostatnich łez nad zbezczeszczeniem zamku de la Logerie; zaś Courtin, zaledwie krzyknął pocztylionowi: „Drogą do Paryża!“, okrążył karetę i, nie słuchając już ostatnich poleceń, jakie mu pani jego wydawała przez drzwiczki, pobiegł, co sił, w kierunku folwarku. Zastał klatkę pustą i dowiedział się od sługi, że pan Michał i panna Berta wyszli przed dwiema godzinami mniej więcej i udali się drogą, wiodącą do Nantes.
Courtin przedewszystkiem postanowił ich dogonić i pobiegł do stajni, żeby osiodłać swoją szkapę, ale stajnia również była pusta. W pośpiechu nie zaczekał, aż sługa objaśni go, jaki sposób lokomocyi zastosował jego młody pan. Wspomnienie niezbyt wielkiej chyżości swego konia uspokoiło nieco dzierżawcę. Wszedł do mieszka-