Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/725

Ta strona została przepisana.

wyszła i pożegnała kilka stojących jeszcze przede drzwiami kumoszek, udając, że powraca do Saint-Philbert. Wszelako na zakręcie drogi weszła w las, wróciła przez sad i weszła do chaty drzwiami od dziedzińca.
Doktór skończył był właśnie opatrunek, a objawy, że ranny żyje, stawały się coraz wyraźniejsze. Biło nietylko serce, ale bił już i puls, a trzymając dłoń przed ustami, można było wyczuć oddech. Wdowa nie posiadała się z radości.
— Czy pan doktór sądzi, że go ocali? — spytała.
To jest w ręku Boga — odparł lekarz. Ja mogę tylko zapewnić, że żaden z organów głównych nie został naruszony, ale utrata krwi jest olbrzymia, nadto zaś nie zdołałem wydobyć kuli.
— Ale — odważyła się zauważyć Maryanna — słyszałam, że ludzie lata całe mogą żyć zdrowi z kulą w ciele.
— To bardzo możliwe — odparł lekarz. — Ale teraz co z nim zrobicie?
— Miałam zamiar początkowo zawieźć nieboraka do Saint-Philbert i ukryć go tam, dopóki nie umrze, albo nie wyzdrowieje.
— Ale teraz niepodobna — rzekł doktór — każde wstrząśnienie mogłoby dla niego być fatalne. Zresztą w Saint-Philbert, w zajeździe waszej matki, śród nieustającego ruchu, nie zdołalibyście ukryć jego obecności.
— Boże wielki! czy pan przypuszcza, że zaaresztowaliby go w tym stanie?
— Nie wsadziliby go do więzienia, oczywiście, ale przewieźliby go do szpitala, skąd wyszedłby tylko, żeby w lochach czekać na wyrok, skazujący go, jeśli nie na śmierć, to na wieczną hańbę. Jan Oullier jest jednym z tych wodzów wandejskich ukrytych, ale niebezpiecz-