Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/726

Ta strona została przepisana.

nych przez swój wpływ na lud, a rząd jest dla takich bez litości... Czy nie możecie ukryć go tutaj?
— Tutaj? Owszem, byłby tu może nawet bezpieczniejszy, niż gdzieindziej, bo i moja bratowa wyniosła się stąd z dziećmi po ostatnich wypadkach i wszyscy dokoła wiedzą, że dom jest pusty. Ale kto będzie go pielęgnował?
— Jan Oullier nie jest człowiekiem zniewieeciałym — odparł lekarz — za kilka dni, gdy gorączka się uspokoi, będzie mógł pozostać sam przez cały dzień. Ja zaś przyrzekam wam, że odwiedzę go co noc.
— Dobrze! a ja będę przy nim, ilekroć tylko zdołam, nie budząc podejrzeń.
Maryanna przy pomocy doktora przeniosła rannego do obory, która przylegała do izby; zamknęła starannie drzwi na zasuwę, położyła swój materac na stos słomy, poczem, umówiwszy się z lekarzem na noc następną, rzuciła się na wiązkę słomy obok chorego. Nazajutrz pokazała się w Saint-Philbert, a zapytana, co się stało z Janem Oullier’em, odpowiedziała, że, w obawie, by jej władze nie niepokoiły, odwiozła trupa tam, gdzie go znalazła. Poczem wróciła do domu pod pozorem, że zrobić musi porządek w izbie, a gdy wieczór nadszedł, zamknęła ostentacyjnie drzwi chaty i powróciła do Saint-Philbert, tak, żeby ją wszyscy widzieli.
W nocy powróciła do Jana Oullier’a i tak czuwała nad nim przez trzy dni i trzy noce, zamknięta wraz z nim w oborze, obawiając się najlżejszego szmeru, który mógłby zdradzić jej obecność. Jakkolwiek po upływie tych trzech dni Jan Oullier znajdował się jeszcze w tym stanie odrętwienia, jaki następuje po wielkich wstrząśnieniach fizycznych i obfitym upływie krwi, niemniej le-