Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/743

Ta strona została przepisana.

— Kto to napisał? — spytał Żyd.
— Młoda dziewczyna, będąca przy tej, której szukamy.
— Tak; ale już jej tam niema; pytam was zatem, do czego może nam posłużyć ten list? czego dowodzi? w jaki sposób może przyśpieszyć naszą sprawę?
Courtin wzruszył ramionami i postawił świecę na ziemi.
— Jakto, czy pan nie przeczytał, że, w razie, gdyby niepokojono tego, do którego list jest skierowany, Petit-Pierre daje mu schronienie?
— Tak; ale cóż stąd?
— A no to, że trzeba go zaniepokoić, to się tam uda.
— A potem?
— Potem zrewiduje się dom, do którego ucieknie, i znajdziemy wszystkich razem.
— A gdzie ten człowiek mieszka? — spytał pan Hyacinthe, po chwili namysłu.
— Oho! mój panie, to już jest inna sprawa. Powiem, gdzie mieszka, jak już będę miał coś w ręku — odparł Courtin, który dosłyszał brzęk złotych monet, ukrytych za pasem Żyda; w oczach dzierżawcy zapalił się płomień żądzy.
— A jeśli ten człowiek nie skorzysta z ofiarowanego schronienia?
— Już ja tak wszystko obmyśliłem, że niepodobna, żeby tam się nie udał: Dom, w którym mieszka, ma dwa wyjścia, przez jedno wchodzą żołnierze; on ucieka przez drugie, ale my stoimy na dwóch krańcach ulicy i idziemy za nim. Jak pan widzi, nie może się to nie udać. Więc, niechno pan odepnie pas. Niech mi pan da to złoto; da mi pan to złoto! Niejedno grozić nam będzie niebezpieczeństwo, nieraz życie nasze będzie zagrożone,