duje się teraz. Zdrada jest już blizka; dałby Bóg, żeby pani przybyła jeszcze w porę!
— Zdradzona! — zawołała Berta — zdradzona! i przez kogo?
— Przez tego, który już raz nasłał do mnie żołnierzy, żeby ją schwytać, przez Courtin’a, dzierżawcę Logerie.
— Courtin! Widzieliście Courtin’a?
— Tak — odparła lakonicznie Maryanna.
— Ach! — zawołała Berta, składając dłonie — czy nie mogłabym się z nim zobaczyć?
— Panno Berto, panno Berto — rzekła wdowa, unikając odpowiedzi na pytanie — ja, którą stronnicy tej kobiety uczynili wdową mówię pani, żebyś się śpieszyła! a pani, która się chlubi, że należy do grona jej wiernych, waha się iść!
— Nie, nie; macie słuszność — odparła Berta — nie waham się, już idę! — i młoda dziewczyna zabierała się do odejścia.
— Pani nie może iść do Nantes piechotą, nie przybędzie pani na czas. — W stajni stoją dwa konie, niech pani wybierze, którego pani zechce, i niech pani każe, żeby go chłopiec stajenny osiodłał.
—Osiodłam go sama. Ale co będzie mogła uczynić dla was, biedna wdowo, ta, którą ocalacie po raz drugi?
— Niech jej pani powie, żeby pamiętała o tem, co jej powiedziałam w mojej chacie, przy tem łóżku, na którem spoczywali dwaj mężczyźni, zabici dla niej; niech jej pani powie, że to zbrodnia wnosić niesnaski i wzniecać wojnę w kraju, gdzie nawet jej wrogowie bronią jej przeciw zdradzie. A teraz w drogę, panno Berto, niech panią Pan Bóg prowadzi!
Po tych słowach, wdowa wybiegła z domu i poszła
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/758
Ta strona została przepisana.