łogów nie miała pani baronowa ani cienia; co do namiętności, nie znała ich wcale nawet z nazwy. Zaprzągnięta w siedemnastym roku życia do pługa małżeńskiego, szła po zagonie obowiązków, nie skręcając nigdy ani w prawo, ani w lewo i nie zapytując siebie nawet nigdy, czy nie istnieje droga inna; nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby kobieta mogła się zbuntować przeciw poganiaczowi. Oswobodzona z jarzma, przelękła się swojej wolności i instynktownie szukała nowych kajdan. Znalazła je w religii i, jak wszystkie umysły ograniczone, zaczęła wegetować w pobożności fałszywej, ciasnej a jednakże sumiennej.
Pani baronowa Michel mniemała poprostu, że jest święta; nie opuszczała nigdy żadnego nabożeństwa, pościła, była wierna przepisom Kościoła, a kto powiedziałby jej, że grzeszy siedem razy dziennie, wprawiłby ją w niemałe zdumienie. Wszelako była to szczera prawda; choćby tylko kwestyonując pokorę pani baronowej de la Logerie, można było w każdej chwili schwytać ją na gorącym uczynku nieposłuszeństwa naukom Zbawiciela; albowiem pychę szlachecką — tak mało usprawiedliwioną — posuwała do szaleństwa.
To też widzieliśmy, że nasz przebiegły chłop, ojciec Courtin, który syna nazywał bez ceremonii panem Michel, ani razu nie zaniedbał zatytułować matki panią baronową.
Oczywiście pani de la Logerie nienawidziła świata współczesnego i epoki, w której żyła, a największą jej troską było ustrzeżenie syna od zarazy nowemi pojęciami; to też wychowywała go z dala od świata i czyhających w nim niebezpieczeństw; nigdy nie chciała słyszeć o oddaniu go do publicznego zakładu naukowego; nawet szkoły Jezuitów wydały jej się podejrzane, a jeśli spad-
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/76
Ta strona została przepisana.