Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/763

Ta strona została przepisana.

mi pan powiedział nazwisko tego, którego pan ma zaaresztować?
— Kto wie, czybym nie powiedział, bo nie widzę, dlaczego nie miałabyś wiedzieć tego nazwiska. Zresztą twoje oczy wywołują zamęt w mojej głowie i jeżeli chcesz wiedzieć koniecznie, jeżeli twoja ciekawość równa się mojej słabości, powiem ci to nazwisko, dla ciebie zdradziłbym ojczyznę; ale daj całusa, ja tego całusa mieć muszę!
Obawy Berty były takie silne, taka była przekonana, że to Michałowi grozi niebezpieczeństwo, iż zapomniała o wszelkiej ostrożności i z porywczością swego charakteru, nie zastanawiając się nad przypuszczeniami, jakie jej naleganie mogłoby zrodzić w umyśle porucznika, podała mu policzek.
Oficer złożył na nim dwa głośne pocałunki.
— Piękne za nadobne — rzekł, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu: — ten, którego mamy zaaresztować, nazywa się pan de Vince.
Berta cofnęła się i spojrzała na oficera. Przeczucie mówiło jej, że zadrwił z niej i że ją oszukał.
— A teraz w drogę! — zawołał porucznik — zażądam od wójta przewodnika, którego nie znaleźliśmy tutaj. Ale, jakikolwiek będzie ten przewodnik — dodał, zwracając się do Berty — żaden nie przypadnie mi tak do gustu, jak ty, piękne dziecko! — I westchnął z udanym żalem. Wreszcie zwrócił się do żołnierzy i powtórzył: — Dalej, w drogę!
Podporucznik oraz kilku żołnierzy, którzy weszli wraz z oficerem, opuścili kuchnię i powrócili do szeregów, oficer zaś zażądał zapałki do cygara. Berta daremnie szukała zapałek pod okapem komina. Wobec tego, oficer wyjął z kieszeni papier i zapalił go przy lam-