Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/764

Ta strona została przepisana.

pie; Berta, która śledziła wszystkie jego ruchy, rzuciła spojrzenie na ten papier, który skręcał się w płomieniu, i w żółciejących załamach przeczytała wyraźnie imię Michała.
— Wiedziałam, że skłamał — pomyślała — tak, tak, idą zaaresztować Michała!“
Oficer rzucił papier nawpół zwęglony na ziemię, a Berta postawiła na nim stopę, takie zdradzając wzruszenie, że porucznik zdołał z tego skorzystać, by ją pocałować powtórnie. Poczem, gdy zwróciła się ku niemu, rzekł, kładąc palec na ustach:
— Psst! pani nie jest chłopką. Proszę się mieć na baczności, o ile pani musi się ukrywać; jeśli pani bowiem zagra rolę swoją z tymi, którzy jej szukają, tak źle, jak ze mną, który nie ma polecenia szukać pani, będzie źle!
I po tych słowach wyszedł spiesznie, a Berta, nie czekając nawet, żeby drzwi za nim się zamknęły, pochwyciła szczątki papieru. Była to denuncyacya, jaką Courtin posłał do Nantes przez chłopa, a którą ten, chcąc skrócić sobie drogę, wręczył pierwszemu oddziałowi żołnierzy, jaki spotkał na drodze. Na zwęglonym papierze pozostało jeszcze dosyć pisma dzierżawcy, by objaśnić Bertę o przeznaczeniu wojska, które maszerowało do Banloeuvre.
W głowie młodej dziewczyny powstał zamęt: jeśli żołnierze wykonają wyrok, wydany na młodzieńca — a żart podporucznika mógł takie przypuszczenie obudzić — za dwie godzin Michał żyć nie będzie. I stanął przed oczyma Berty krwią zbroczony, z piersią przestrzeloną. Szał ją ogarnął.
— Gdzie jest Jan Oullier? — zawołała, zwracając się do matki Chompré.