Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/767

Ta strona została przepisana.

orzechowych. Brama wjazdowa była otwarta. Berta zsiadła z konia, przywiązała go do jednego z kółek żelaznych, przytwierdzonych do muru zewnętrznego, i weszła na dziedziniec. Nawóz, którym był zasypany, stłumił odgłos jej kroków; ani jeden pies szczekaniem nie oznajmił jej przybycia mieszkańcom folwarku. Berta, ku swojemu wielkiemu zdumieniu spostrzegła, że do drzwi przywiązany był koń osiodłany. Koń ten mógł należeć do Michała, ale mógł to być też koń jakiego obcego.
Berta chciała się o tem przekonać, przed wejściem do domu. Jedna z okiennic tego samego pokoju, w którym Petit-Pierre w imieniu Michała prosił margrabiego Souday’a o rękę młodej dziewczyny, była uchylona; Berta zbliżyła się po cichu i zajrzała do wnętrza. Zaledwie jednak rzuciła tam spojrzenie, z piersi jej wydarł się krzyk stłumiony, omal nie padła na wznak. Ujrzała u nóg Maryi Michała, który ramieniem objął jej kibić, jej dłoń zaś bawiła się jego włosami; usta ich zamieniały uśmiech, oczy promieniały tym wyrazem szczęścia, dobrze znanym każdemu, kto raz kochał.
Przygnębienie, jakie ogarnęło Bertę po tem odkryciu, trwało zaledwie sekundę. Rzuciła się ku drzwiom otworzyła je gwałtownym ruchem i z włosem rozwianym, z okiem roziskrzonem, z twarzą bladą śmiertelnie i piersią falującą ciężkim oddechem, stanęła w progu, niby posąg Zemsty.
Marya krzyknęła i padła na kolana, ukrywając twarz w dłonie. Odgadła, wszystko od pierwszego rzutu oka. Michał, przerażony spojrzeniem Berty, zerwał się, i, jak gdyby znalazł się nagle wobec wroga, machinalnie chwycił za broń.
— Strzelaj! — zawołała Berta, która dostrzegła ten