Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/770

Ta strona została przepisana.

jeśli zechcesz mnie wysłuchać; ja, jeśli zechcesz mi przebaczyć!
— Ja, przebaczyć tobie? — zawołała Berta, odpychając siostrę. — Nie, jesteś spólniezką tego człowieka, nie znam was odtąd! Tylko czuwajcie wzajemnie jedno nad drugiem, bo zdrada wasza powinna wam przynieść nieszczęście obojgu... Boże, Boże! tak ich kochać oboje i być zmuszoną tak ich nienawidzieć! — dodała młoda dziewczyna, załamując ręce rozpaczliwie.
— Berto, Berto, na miłość boską, nie mów w ten sposób! nie przeklinaj nas, nie lżyj nas tak straszliwie!... Nie, Berto, ty mnie nienawidzieć nie będziesz! — zawołała Marya, klękając znów przed siostrą, która, wyczerpana nareszcie wzruszeniem, padła na krzesło i ukryła twarz w dłonie. — Twój ból, łzy twoje sprawiają mi większą boleść, niż twój gniew; przebacz mi. O! Boże, co ja mówię? Będziesz mniemała, że jestem winna, bo obejmuję twoje kolana, bo cię proszę o przebaczenie! Ale ja winna nie jestem, przysięgam ci... Ja ci powiem... ale nie chcę, żebyś cierpiała, nie chcę, żebyś płakała... Panie de la Logerie — ciągnęła dalej młoda dziewczyna, zwracając do Michała twarz, łzami zalaną — cała przeszłość jest snem tylko; ocknęliśmy się: niech pan odjeżdża! niech pan o mnie zapomni... odjeżdżaj pan, odjeżdżaj natychmiast! A my, Berto, pozostaniemy razem i każda z nas ochroni nas przed oszczerstwami swiata — dodała z rozdzierającym uśmiechem.
— Jakiego, biedna siostro moja? — spytała Berta, złamana wybuchem szalonej rozpaczy.
— Boga! — odparła Marya, wznosząc rękę, ku niebu.
Berta nie mogła odpowiedzieć; ból ją dławił; ale