Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/780

Ta strona została przepisana.

go spełnić. Ponad obowiązki dla moich książąt mam obowiązki jedynie dla Boga.
— A więc idź, dziecko drogie! — rzekła księżna, przeczuwając zamiar młodej dziewczyny — i niechaj Bóg będzie z tobą! A gdy modlić się do Niego będziesz, nie zapomnij Petit-Pierre’a. Bóg wysłuchuje modlitwy serc rozdartych.
W tej chwili orszak, idący między szpalerem wojska, stanął przed bramami starego zamku. Księżna podniosła oczy na poczerniałe mury, poczem podała dłoń Bercie, która, klękając, złożyła na tej dłoni pocałunek, błagając raz jeszcze szeptem o przebaczenie. Księżna zaś, po chwili wachania, weszła do bramy, posyłając Bercie ostatni znak pożegnania, ostatni uśmiech. Generał, przepuściwszy księżnę, zwrócił się do młodej dziewczyny i spytał półgłosem:
— A ojciec pani?
— Jest w Nantes.
— Niech mu pani powie, żeby wracał do zamku i siedział cicho; nikt go tam niepokoić nie będzie. Raczej strzaskam szablę, niż dopuszczę, żeby aresztowano tego mego starego wroga!
— Dzięki za niego, generale.
— A jeśli pani potrzebuje moich usług, proszę mną rozporządzać.
— Chciałabym mieć paszport do Paryża.
— Kiedy?
— Natychmiast.
— Dokąd wysłać?
— Do zajazdu pod „Świtem“, za mostem Rousseau.
— Za godzinę będzie pani miała paszport.
I, pożegnawszy młodą dziewczynę, generał z kolei znikł pod ciemnem sklepieniem bramy.