Michel: każdy jest panem u siebie, a zwierzyna należy do tego, który ją karmi. Otóż, zając, ścigany przez psy pana margrabiego, jest mój, skoro je zboże, które ja zasiałem na gruntach pani Michel, i ja powinieniem zjeść zająca, zranionego przez pana a zabitego przez wilczycę.
— Jedno tylko mnie dziwi — zauważył Michał — że te psy, które tak silnie szarpią się na smyczy, popozwoliły się tak związać razem przez ciebie.
— Nietrudno mi to przyszło — odparł Courtin. — Gdy pan odszedł z panią baronową, powróciłem do swego ukrytego zająca, i zastałem psy, raczące się nim w najlepsze. Nie są widocznie hojnie karmione w zamku, skoro polują na swój rachunek. Niech pan spojrzy, do jakiego stanu doprowadziły mojego zająca.
To mówiąc, Courtin wydobył z pod obszernego kaftana zająca — łeb i przodki znikły zupełnie.
— Słuchaj, Courtin — odezwał się Michał — jako wójt powinieneś podwójnie szanować prawo, a to, co czynisz, jest bezprawiem, narusza wolność i porządek publiczny.
— Jakto! — zawołał Courtin — psy wilczyc nie zakłócają porządku publicznego, polując na moich gruntach w czasie ochrony, i mnie nie wolno ich zasekwestrowiać?
— Nie zakłócają porządku publicznego, Courtin’ie, wyrządzają tylko krzywdę interesom prywatnym; a ty nie masz prawa ich sekwestrować, możesz tylko wytoczyć im proces.
— O, to za długa historya, a jeśli należy pozwolić polować psom i zadowalać się wytaczaniem im procesów, w takim razie to już nie ludzie będą wolni, tylko psy.
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/83
Ta strona została przepisana.