Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/27

Ta strona została przepisana.

Piękny młodzieniec, patrząc z okna, oberży na przygotowującą się scenę, mimowolnie zadrżał na myśl, że obaj podróżni, tak nieostrożni, niedomyślając się niebezpieczeństwa, zostaną niezawodnie rozstrzelani, skoro zbliżą się do oczekującej na nich zasadzki.
W młodzieńcu wszczęła się straszna walka, między jego dziecinną bo jaźnią a miłością bliźniego.
JMakoniec szlachetne uczucie wzięło górę i gdy rycerz przejeżdżał obok oberży, nie raczywszy nawet zwrócić na nią swego spojrzenia, młodzieniec, korzystając z jego przybliżenia się, wyjrzał oknem i zawołał na pięknego podróżnika:
— Hola! panie! zatrzymaj się! Mam ci udzielić bardzo ważną wiadomość.
Na te słowa podróżny podniósł głowę, a ujrzawszy w oknie młodzieńca, wstrzymał konia tak doskonaleni poruszeniem ręki, że ono przynieśćby mogło zaszczyt najlepszemu masztalerzowi.
— Nie zatrzymuj pan konia — ciągnął dalej młodzieniec — lecz owszem, zbliżaj się do mnie jak można najspokojniej.
Podróżny wahał się chwilę, lecz przypatrzywszy się młodzieńcowi, widząc szlachetność, malującą się w jego spojrzeniu, zdjął kapelusz i zbliżywszy się do niego z ujmującym na ustach uśmiechem:
— Jestem na pańskie rozkazy — rzekł — co pan potrzebujesz?
— Podjedź pan jeszcze bliżej — mówił dalej nieznajomy z okna — wiadomość bowiem, którą mam panu udzielić, nie może być powiedzianą głośno. Włóż pan kapelusz, gdyż trzeba żeby myślano, że się oddawna znamy, i że przyjechałeś do oberży dla widzenia się ze mną.
— Lecz, panie — rzekł podróżny — ja nic nie rozumiem.
— Zaraz pan wszystko zrozumiesz; a teraz włóż kapelusz... No dobrze! Podejdź jeszcze bliżej... bliżej, podaj rękę... A! mocno się cieszę, że pana oglądam!... Teraz zatrzymaj się pan w oberży, bo jeśli nie, to zginąłeś.
— Co to jest? Doprawdy pan mię zatrważasz — rzekł z uśmiechem podróżny.
— Nieprawdaż, że pan jedziesz do tego oto małego domku, wktóry mbłyszczy światełko?