Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/36

Ta strona została przepisana.

a nie doznawszy żadnego wypadku, uwiadomił barona, że bilet znajduje się już w pięknych rączkach Nanony.
Canolles w ciągu tych dziesięciu minut, rozpakował swój tłomoczek, przygotował sobie szlafrok i kazał przynieść kolację.
Z widocznem zadowoleniem słuchał doniesienia Castorina.
Wyszedł do kuchni, głośno wydawał rozkazy na całą noc, ziewając ciągle, jak człowiek, z niecierpliwością oczekujący chwili spoczynku.
Tym sposobem baron miał na celu okazać księciu d‘Epernon (jeśli książę szpieguje go jeszcze), że wcale nie było zamiarem jego jechać dalej jak do oberży, w której, jako zwyczajny i spokojny podróżny chciał prosić o kolację i nocleg.
W rzeczy samej projekt ten otrzymał skutek, jakiego właśnie spodziewał się baron: wieśniak jakiś, siedzący przy butelce w najciemniejszym kącie sali, przywołał chłopca, zapłacił swą należność, wstał i wyszedł po cichu, mrucząc pod nosem piosnkę.
Canolles szedł za nim do bramy i widział, jak wieśniak ten znikł w gęstwinie drzew; w kilka minut potem dal się słyszeć tentent koni.
Towarzysze księcia odjechali.
Baron powrócił do swego pokoju, a uspokoiwszy się co do Nanony, przemyśliwał nad sposobami przepędzenia wieczoru jak najweselej.
Dlatego kazał Castorinowi przygotować karty i kości, a następnie iść zapytać wicehrabiego, czy zechce go przyjąć.
Castorin poszedł; lecz na progu pokoju wicehrabiego, spotkał starego siwego masztalerza, który uchyliwszy drzwi, odpowiedział na jego powitanie nieprzyjemnym głosem:
— W tej chwili nie można wejść; pan wicehrabia jest zajęty.
— I tak dobrze — rzekł Canolles, słysząc tę odpowiedź — a więc zaczekam.
Podczas tego dał się słyszeć w kuchni straszny hałas; baron, dla zabicia czasu, poszedł zobaczyć, co się stało w tej tak ważnej części oberży.