Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/54

Ta strona została przepisana.

— Czyżeś nie dostrzegł książę, ty, co przenikasz najskrytsze tajniki serca, żem się ciągle zajmowała baronem, ciągle się za nim do ciebie wstawiałam, żem mu wyrobiła patent kapitański, zasiłek pieniężny na podróż do Bretanj; z panem de la Meillaraye; nakoniec, ten niedawny urlop; jednem słowem, czy nie zwróciło twej uwagi, moje ciągłe o nim staranie?
— Pani — rzekł książę — już tego nadto.
— Czekaj końca, Mości książę.
— Na cóż mam dłużej czekać? Co masz mi jeszcze do powiedzenia?
— Mam dla barona de Canolles największe współczucie.
— Wiem o tem!
— Kocham go duszą i ciałem.
— Pani, nadużywasz...
— Służyć mu będę do samej śmierci, a to dlatego...
— Dlatego, że jest twym kochankiem, wszak to nie trudne do odgadnienia.
— Dlatego — zawołała Nanona, chwyciwszy rękę drżącego od gniewu księcia — dlatego, że on, jest moim bratem!
— Twoim bratem — wybąknął tenże.
Nanona pochyliła głowę na znak potwierdzenia, a zbladłe jej usta zwycięski ożywił uśmiech.
Po chwili książę zawołał:
— Lecz to potrzebuje wyjaśnienia!
— Wszystko ci objaśnię — rzekła Nanona. — Powiedz mi, kiedy umarł mój ojciec?
— Już będzie temu z osiem miesięcy — odpowiedział książę po chwilowym namyśle.
— A kiedy podpisałeś patent na kapitana baronowi de Canolles?
— Prawie w tymże samym czasie — odparł książę.
— W dwa tygodnie po śmierci ojca — poprawiła Nanona.
— Być może...
— Przykro mi bardzo — mówiła dalej Nanona — opowiadać niesławę drugiej kobiety, rozgłaszać tajemnicę, która jest naszą tajemnicą, czy słyszysz książę? Lecz twa zazdrość zmusza mnie do tego, twe okrutne postępowanie zniewala mnie do mówienia... Naśladuję cię, książę; nie ma we mnie szlachetności.