Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/6

Ta strona została przepisana.

Gdyby jednak droga dodała podróżnemu apetytu, bezwątpienia najbardziej podobałby mu się niski i długi dom jednopiętrowy, o pięćset kroków od wsi stojący.
Wychodzące z niego kominem i oknami różnorodne zapachy, wskazywały lepiej, niż złote cielę, wymalowane na tablicy z czerwonej blachy, że do ten jest jednym z tych zakładów gościnnych, którego mieszkańcy gotowi za pewne wynagrodzenie orzeźwić siły podróżnych.
Jednak spytają mnie niektórzy, dlaczego oberża pod „Złotem cielęciem“ była położona o pięćset kroków od wsi, nie zaś pośród domów, stojących po obydwóch stronach drogi?
Oto naprzód: gospodarz, chociaż mieszkał w tym małym kąciku ziemi, był przecież w swojem rzemiośle artystą pierwszego rzędu. Gdyby był zajął miejsce w środku, lub na końcu jednego z dwóch rzędów domów, wieś składających, mógłby łatwo być traktowanym na równi z wiejskiemi garkuchmistrzami, których zmuszony był uważać za swoich towarzyszy, lecz nie za równych sobie;; odosobniając się zaś, zwracał na siebie uwagę znawców, którzy raz zakosztowawszy utworów jego sztuki, mówili jeden drugiemu: „Jak będziesz jechał z Libourne‘u do Saint-André-de-Cubzac, albo z Saint-André-de-Cubzac do Libourne‘u, nie zaniedbaj wstąpić na śniadanie, obiad lub kolację, do oberży pod „Złotem cielęciem“, o pięćset kroków od wsi Matifou“.
I znawcy zatrzymywali się, wyjeżdżali zadowoleni, posyłali innych, a mądry oberżysta ciułał pomału grosze, co jednak nie przeszkadzało mu (rzadka rzecz) utrzymywać dalej zakład gastronomiczny na tejże samej co i poprzednio stopie. To dowodzi, że pan Biscarros, jakieśmy już powiedzieli, był prawdziwym artystą w swoim rodzaju.
Jednego z tych pięknych majowych wieczorów, kiedy natura, na południu już obudzona, na północy dopiero budzić się zaczyna, gęsty dym i wonie jeszcze przyjemniejsze, niż zazwyczaj, rozchodziły się z okien oberży „Pod złotem cielęciem“. Na progu domu stał właściciel, Biscarros, cały biało ubrany, według zwyczaju ofiarników wszystkich wieków i narodów, skubiąc swemi dostojnemi rękami kuropatwy i przepiórki, przeznaczone na jeden z tych wykwintnych obiadów, które tak po mistrzowsku