Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/91

Ta strona została przepisana.

— A! kochana siostro, to wcale niegrzeczne z twej strony pytanie. Gdybym był tam, gdzie być powinienem, nie byłbym tutaj tem samem nie miałabyś przyjemności oglądania mnie.
— Przecież chciałeś wstąpić do zakonu!
— To nie ja; powiedz raczej, że osoby mną się zajmujące, a między niemi ty szczególniej, chcieliście tego; lecz ja sam nigdy nie miałem wielkiego pociągu do stanu duchownego.
Jednak wychowywano cię zupełnie po klasztornemu.
— Tak, moja siostro i sądzę, żem wiele z tego skorzystał — ze śmiechem odrzekł Cauyignac.
— Nie żartuj z rzeczy świętych!
— Ani myślę żartować, kochana siostro, opowiadam tylko. No, posłuchaj: posłałeś mnie do klasztoru w Angouléme na nauki.
— No, cóż dalej?
— Nauki te skończyłem. Umiem po grecku jak Homer, po łacinie jak Cycero, a teologję znam jak Jan Hus. Kiedym u godnych zakonników w Angouléme wszystkiego już się nauczył, przeszedłem od nich, a to według twego życzenia, do Karmelitów w Rouen, aby tam przywdziać suknię zakonną.
— Zapominasz powiedzieć, że obiecawszy ci płacić pensję, rocznie po sto pistoli, danego słowa dotrzymałam. Sto pistoli dla karmelity, zdaje mi się, że było nawet za wiele.
— Nie przeczę temu, moja kochana siostro; lecz pod pozorem, że jeszcze nie byłem karmelitą, zakonnicy ciągle odbierali mi pieniądze.
— Jeśli tak było, czyż nie przysiągłeś, poświęcając się stanowi duchownemu, żyć w ubóstwie?
— Wierz mi, siostro, żem ściśle dochował przysięgi; trudno było znaleźć biedniejszego ode mnie człowieka.
— Lecz jakżeś wyszedł z ich klasztoru?
— A! Jak Adam z raju ziemskiego; nauka mnie zgubiła, byłem zanadto mądrym, kochana siostro.
— Byłeś zanadto mądrym. Co to ma znaczyć?
— Tak było w istocie. Posłuchaj: oto między karmelitami, którzy wcale nie mają sławy Erazmów, Dekartów, uchodziłem za cud, ma się rozumieć mądrości. Gdy książę Longueville przyjechał do Rouen, by skłonić to miasto na stronę parlamentu, wysłano mnie naprzeciw łosięcia, abym