Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/98

Ta strona została przepisana.

Ta po krótkiej chwili odzewała się:
— Jeżeli chcesz, abym wszystko zataiła przed księciem, dobrze; stanie się podług twej woli, lecz przedewszystkiem kładę dwa warunki.
— Jakież, koohana siostro? Mów, słucham cię.
— Naprzód, zwrócisz księciu blankiet, gdyż w przeciwnym razie będziesz wisiał. Wszak słyszałeś wyrok wyrzeczony jego własnemi usty. Następnie, wyjedziesz stąd natychmiast, czego jeśli nie dopełnisz, możesz mnie zgubić, co wiem, dla ciebie jest niczem — wszelako i tobie zgotować może nieszczęście, ostatni powód, sądzę, zmieni ci myśl zgubienia mnie.
— Odpowiem, na oba punkty: blankiet, należy do mnie jako niezaprzeczona własność, ty zaś nie możesz zabronić mi iść na szubienicę, jeśli mi się tak podobać będzie.
— A więc rób jak chcesz!
— Dziękuję! Lecz bądź spokojną, wisieć nie będę. Przed chwilą mówiłem ci, jaki wstręt czuję do tego rodzaju śmierci, pomimo to zachowuję blankiet, lecz może masz chęć kupienia go, jestem gotów do tej sprzedaży.
— Nie potrzebuję. Wielka rzecz... blankiet? Ileż ja sama takich wydaję.
— Szczęśliwa Nanono!
— Więc go sobie zostawiasz?
— A tak.
— Nie zważając cokolwiek z tego wyniknąć może?
— Nie obawiaj się, już wiem, gdzie go umieścić, co się zaś tyczy, by stąd wyjść, nie popełniłbym w tem błędu, gdyby nie rozkaz księcia polecający mi tu pozostać. Powiem ci jeszcze, iż chcąc się mnie pozbyć, zapominasz o najgłówniejszej rzeczy.
— O czemże?...
— O tem ważnem poleceniu, o którem wspominał książę, co ima zapewnić przyszłość moją.
Nanona zbladła. Po chwili namysłu, rzekła:
— Nieszczęśliwy!... przecież wiesz, że nie ty masz spełnić to polecenie. Wiesz dobrze, że to nadużycie byłoby zbrodnią, zbrodnią, któraby prędzej czy później ściągnęła na cię zasłużoną karę.
— Ja też nie chcę go nadużywać. Chcę tylko korzystać z niego.