Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/103

Ta strona została przepisana.

pożegnały zgromadzonych, i już od tej chwili, nie spuszczam z oczu młodej księżnej i jej syna".
— I jej syna!... — powtórzył Canolles, zwracając się do wicehrabiny. Do djabła! zdaje mi się, że kłamię, a jednak wcale tego nie chciałbym.
— Uspokój się pan — odpowiedziała Klara, śmiejąc się — zaraz go pan zobaczysz.
— „I jej syna" — dalej czytał Canolles z uśmiechem.
I depeszę temi zakończył wyrazy:
„Mam zaszczyt pisać ten list do Waszej wielebności z pokoju księżnej, siedząc u węzgłowia Jej łoża".
Poczem podpisał, a z uszanowaniem poprosiwszy Klary o pozwolenie, zadzwonił.
Wszedł kamerdyner.
— Zawołaj mego lokaja — rzekł Canolles — a gdy będzie w przedpokoju, daj mi znać.
— Nie upłynęło pięciu minut, gdy oznajmiono baronowi, że Castorin czeka w przedpokoju.
— Weź tę depeszę — rzekł mu Canolles, odnieś ją dowódcy moich dwustu ludzi, i powiedz, żeby ją natychmiast odesłał przez umyślnego do Paryża.
— Lecz, panie baronie — powiedział Castorin, któremu podobne polecenie wydane w nocy, zdawało się niebardzo przyjemnem do wykonania — mówiłem już panu, że z namowy Pompéego, przyjąłem służbę u Jej książęcej mości.
— To też w imieniu księżnej rozkaz ten ci wydaję. Racz Wasza książęca mość potwierdzić moje słowa — rzekł obracając się do Klary. Wiesz, pani, ile na tem zależy, by list ten natychmiast był oddany.
— Oddać list — dumnie wyrzekła mniemana księżna
Castorin skłonił się do ziemi i wyszedł.
— A teraz — rzekła Klara, wyciągając ku Canollesowi złożone rączki — pan odejdziesz, nieprawdaż?
— A twój syn, pani?... — spytał Canolles.
— To prawda — powiedziała Klara z uśmiechem — zaraz go pan zobaczy.
W rzeczy samej, ledwie wicehrabina tych słów domówiła, gdy według ówczesnego zwyczaju zaczęto skrobać do drzwi.
Modę tę, zastępującą pukanie, wprowadził kardynał Richelieu, bezwątpienia z przywiązania do kotów.
Podczas jego długiej władzy, wszyscy skrobali do drzwi