Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/121

Ta strona została przepisana.

nym nie jestem, i ani od jednej, ani od drugiej strony niczego się nie spodziewam. Jestem oficerem, niżem więcej.
— A więc zgadzasz się pan jechać ze mną?
— Nie.
— Dlaczego?
— Gdyż przestałabyś mnie pani szanować.
— Więc to jedyna przeszkoda, która pana wstrzymuje?
— Jedyna, przysięgam ci pani.
— O! jeżeli tylko o to idzie, nie bój się pan niczego!
— Pani sama nie wierzysz temu co mówisz w tej chwili — rzekł Canolles z uśmiechem, grożąc jej palcem — zbieg, zawsze jest zdrajcą; pierwszy z tych dwóch wyrazów, wprawdzie mniej przykry, lecz oba równe mają znaczenie.
— Masz pan słuszność — powiedziała wicehrabina — więcej też nalegać nie będę. Gdybyś pan nie byt posłem królewskim, postarałbym się przeciągnąć pana na stronę książąt; lecz będąc zaszczyconym zaufaniem Jej królewskiej mości królowej rejentki i pierwszego ministra kardynała Mazarini, wybranym łaską księcia d‘Epernon, który, według powziętych przeze mnie wiadomości, szczególnie się panem opiekuje...
Canolles poczerwieniał.
— Nie gniewaj się pan, będę ostrożniejszą. Lecz posłuchaj mnie baronie i bądź pewnym, że nasze rozłączenie wiecznem nie będzie, przeczucie mi mówi, że wkrótce się zobaczymy.
— Gdzie?... — spytał Canolles.
— Nie wiem, lecz ujrzymy się niezawodnie.
Canolles smutnie potrząsł głową.
— Na to nie liczę — odpowiedział — wojna nas rozdziela; lecz co więcej jeszcze...
— A dzień dzisiejszy?... — spytała wicehrabina głosem czarującym — za nic pan uważasz?
— Dzisiaj tylko z przekonania raz pierwszy powiedzieć mogę, że żyłem!
— Widzisz więc baronie, jak jestś niewdzięcznym.
— Dozwól mi pani, jeszcze jeden dzień przeżyć.
Nie mogę; dziś wieczór wyjechać muszę.
— Nie proszę ja o dzień jutrzejszy lub pojutrzejszy; proszę cię tylko, pani, o udarowanie mnie nim kiedyś, w przyszłości. Wyznacz mi czas jaki zechcesz, miejsce,