Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/15

Ta strona została przepisana.

— Tak, tak — odrzekł wicehrabia — brakuje ci tłomoczka.
— A! mój Boże!... wyjąkał Pompée, udając wielce zdziwionego.
— Nieszczęśliwy!... — zawołał wicehrabia — miałżebyś go zgubić?
— Czy czasem nie ten?... — spytał Castorin podnosząc tłomoczek z wysileniem.
— Ten sam! ten sam!... — zawołał wicehrabia.
— On nie winien temu — rzekł Canolles, chcąc pozyskać przyjaźń starego sługi — podczas upadku rzemienie zerwały się i tłomoczek spadł.
— Rzemienie nie pękły, lecz są oberżnięte — rzekł Castorin — patrz pan!
— Oho! panie Pompée — spytał Canolles — co to ma znaczyć?
— To znaczy — odpowiedział wicehrabia surowym tonem, — że Pompée, obawiając się ścigania złodziei, zręcznie oderżnął rzemienie, aby przez to uniknąć odpowiedzialności kasjera. Hej! Pompée, jak się nazywa po wojennemu ten wybieg?
Pompée tłomaczył się, że nieostrożnem wyjęciem myśliwskiego noża, niechcący mógł przeciąć rzemienie; ale nie mogąc dać na to dostatecznego objaśnienia, wzbudził w wicehrabim podejrzenie, jakoby dla własnego bezpieczeństwa, chciał poświęcić tłomoczek.
Canolles nie był tyle surowym.
— Dobrze! dobrze!... — rzekł — podobne wypadki często się zdarzają; teraz przywiąż go lepiej. A ty, Castorin, pomóż. Masz słuszność, panie Pompée, bojąc się złodziei; worek ciężki, niktby nim nie pogardził.
— Nie żartuj pan — rzekł Pompée ze drżeniem — każdy żart w nocy jest dwuznaczny.
— Masz słuszność, Pompée, zupełną słuszność — mówił dalej Canolles — dlatego też chcę towarzyszyć tobie i panu wicehrabiemu; pomoc dwóch ludzi nie będzie zbyteczną.
— Naturalnie, że nie!... — zawołał Pompće — im nas więcej, tem bezpieczniej.
— A ty panie wicehrabio, co sądzisz o moim projekcie?... — spytał Canolles, widząc, że wicehrabia nie z takim zapałem, jak Pompée, przyjmuje jego ofiarę..