Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/196

Ta strona została przepisana.

liczbę łódek, i wpłynąć do Bordeaux w pośród okrzyków:
„Do nas, bordejczycy! Niech żyje Condé!... Precz z Mazarinim!“
Tym sposobem wjazd księżnej stawał się istnym wjazdem tryumfalnym, a margrabina de Tourville, bocznemi drogami wracała do swego ulubionego marzenia; wziąć Bordeaux siłą i przestraszyć królową armją, która tylko na próbę miasta opanowywa.
Lenet przez cały czas objawienia projektu skinieniem głowy wszystko potwierdzał, przerywając mowę margrabiny wykrzyknikami podziwu; potem gdy ta mówić przestała:
— I To jest niezrównane, margrabino!... — zawołał. — Teraz racz nam pani wyjawić zakończenie.
— Rzecz to najłatwiejsza; w dwóch słowach je opowiem — mówiła dalej tryumfująca staruszka, ożywiając się ogniem własnej mowy. — Wśród gradu kul, dźwięku dzwonów, krzyku narodu, słabe kobiety bez bojaźni spełniają swe zaszczytne posłannictwo: dziecko na rękach matki błagać będzie parlament o opiekę. Ten widok rozrzewniający, wzruszy najtwardsze dusze... Tym sposobem w połowie zwyciężymy siłą, w połowie zaś słusznością sprawy; co jak sądzę, jest głównym celem Jej książęcej mości...
Zakończenie zrobiło jeszcze większe niż sama mowa wrażenie; wszvscy byli w uniesieniu, w największem zaś sama księżna; Klara zgadzała się z nią, gdyż chciała koniecznie jechać na wyspę Saint-George.
Sam nawet Lenet zachwycony wstał, a wziąwszy rękę margrabiny de Tourville, ścisnął ją z uszanowaniem i czułością, i rzekł:
— Pani. gdybym nie znał twego rozumu, gdybym nie wiedział, jak pani pojmujesz, czy to instynktem, czy też przez naukę, to ważne polityczne i wojenne pytanie, które nas teraz zajmuje, dawnobym już oddał hołd najpożyteczniejszei doradczyni Jej książęcej mości...
— Nieprawdaż, Lenet — spytała księżna — plan jest doskonały? Takie było i moje zdanie. Vialas, czemprędzej przypasać księciu d‘Enghien małą szpadę, którą umyślnie kazałam mu zrobić: również wdziać nań kask i zbroję.
— Śpiesz się, Vialas! lecz przedewszystkiem pozwól mi pani, słówko tylko powiedzieć — przerwał Lenet.