Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/205

Ta strona została przepisana.

— Lecz uczyń mi pan jedną obietnicę
— Jaką?
— Żeby nikt nie wiedział nazwiska parlamentarza, chyba w razie, jeśli pomyślnym skutkiem poselstwo to uwieńczonem zostanie.
— Zgadzam się i na to — rzekł Lenet, rękę podając Klarze.
— Kiedyż mam wyjechać?
— Kiedy pani zechcesz.
— Jutro.
— Dobrze, niech i tak będzie.
— Dobrze. Oto księżna wchodzi z synem na taras prezydenta de Lalasne. Moją cząstkę triumfu zostawiam margrabinie de Tourville. Wytłomacz mnie pan przd Jej książęcą mością; powiedz, żem nagle zasłabła. A teraz każ mnie odwieźć do mieszkania dla mnie przygotowanego; muszę poczynić przygotowania do odjazdu i zastanowić się nad danem mi poleceniem, które mnie niepokoi, tem więcej, że posłannictwo w podobnym rodzaju, pierwszy raz dopiero spełniać będę; a wszystko na tym świecie, jak mówią, od pierwszego zależy wystąpienia.
— O co teraz — rzekł Lenet — to nie dziwię się wcale że książę de la Rochefoucault o mało ci nie sprzeniewierzył się księżnej de Longueville dla ciebie, pani; pani bowiem w niektórych okolicznościach przewyższasz ją.
— Być może — odpowiedziała — i choć w części pańską grzeczność przyznaję; śmiem go prosić, abyś, jeśli masz jaką moc nad księciem de la Rochefoucault, ustalił go w jego pierwszej miłości, druga bowiem zatrważa mnie!
— Postaramy się o to — rzekł Lenet z uśmiechem — dziś w wieczór dam pani instrukcje.
— Zgadzasz się więc pan, abym wzięła Saint-George?
— Muszę się zgodzić, kiedy sobie pani tego życzysz.
— A książęta i armja?
— Mam w kieszeni środek, aby ic htu sprowadzić.
Przy tych słowach Lenet grzecznie się jej skłoniwszy, dał woźnicy adres mieszkania wicehrabinej de Cambes i pośpieszył połączyć się z księżną.