Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/212

Ta strona została przepisana.

— Siadajmy do stołu, panowie — rzekł Canolles do współbiesiadników, bo prawie wszyscy na odgłos bębna opuścili swe miejsca. — Dosyć jeszcze będziemy mieli czasu, jak usłyszymy armaty.
Śmiejąc się zajęli swe krzesła, sam tylko Richon niepokoił się nieco i wlepił ciekawe spojrzenie we drzwi, oczekując powrotu żołnierza.
Lecz zamiast żołnierza, wszedł do pokoju oficer z obnażoną szpadą.
— Panie gubernatorze — rzekł — przybył parlamentarz.
— Czyj? — spytał Canolles.
— Ze strony książąt.
— Skąd przybywa?
— Z Bordeaux.
— Z Bordeaux?... — powtórzyli wszyscy biesiadujący, prócz Richona.
— A więc wojna jest już objawioną formalnie — rzekł stary oficer — skoro przysyłają parlamentarza.
— Panowie — powiedział Cnolles, gotowy do wyjścia — wybaczcie, że was opuszczam, lecz obowiązek przedewszystkiem. Zapewne będę musiał rozstrzygnąć z parlamentarzem miasta Bordeaux jaką trudną kwestję. Nie wiem jak prędko do was powrócę...
— O nie! nie!... — chórem zawołali goście. Pożegnamy cię komendancie; obowiązek twój przypomina nam, że i my na swoje stanowiska powrocie winniśmy... natychmiast więc rozstać się nam należy.
— Nie śmiałbym wam tego przypominać!... — rzekł Canolles — lecz ponieważ sami się domyślliliście, przyznam więc, że to bardzo chwalebnie z waszej strony i zgadzam się... Przygotować konie i pojazdy!...
W kilka minut jedni z gości siedli na konie, inni zajęli pojazdy i w towarzystwie eskortujących ich żołnierzy rozjechali się w rozmaitych kierunkach.
Został jeszcze Richon.
— Baronie — rzekł on do Canollesa — nie chciałem rozstać się z tobą jak tamci, gdyż znamy się bliżej i dawniej. A teraz, kiedy jesteśmy sami, żegnam cię! dj mi rękę; życzę ci dobrego powodzenia!
Canolles podał mu rękę.
— Richanie — powiedział, bacznie spoglądając na nie-