Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/214

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ III.

W jadalnym pokoju pozostał sam Canolles; przy drzwiach stał oficer, który przyniósł wiadomość o parlamentarzu.
— Jakąż mam zanieść odpowiedź? — zapytał po chwili milczenia.
— Canolles, pogrążony w głębokich dumaniach, zadrżał, usłyszawszy za sobą głos: podniósł więc głowę i spytał:
— Gdzież jest parlamentarz?
— W sali fechtunku.
— Czy jest kto z nim?
— Dwaj żołnierze z milicji miasta Bordeaux.
— Jakże on wygląda.
— Zdaje mi się być bardzo młodym, o ile go widzieć mogłem; ginie bowiem zupełnie w zwojach szerokiego płaszcza, duże zaś skrzydła kapelusza kryją mu oczy.
— Jak się nazywa?
— Nie powiedział, mówi tylko, że jest posłańcem księżnej de Condé i parlamentu.
— Poproś go, aby chwilkę zaczekał — rzekł Canolles —natychmiast będę gotów.
Oficer wyszedł spełnić dany rozkaz, gdy wtem drzwi się otworzyły i Nanona blada, cała drżąca, z czarującym na ustach uśmiechem, wpadła do pokoju, a, schwyciwszy Canollesa za rękę, rzekła:
Przyjacielu mój... parlamentarz... Co to ma znaczyć?
— To znaczy, kochana Nanono, że bordejczycy chcą mnie zwieść lub przestraszyć.
— I cóżeś postanowił?
— Przyjąć go.
— Nie możesz się uwolnić od tego?