Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/250

Ta strona została przepisana.

miem, przeznaczone do ocalenia Nanony, nie mogłoż posłużyć do wydania wyspy Saint-George w ręce nieprzyjaciół, w razie, gdyby o istnieniu tego podziemnego przejścia tajemnica nie była zachowaną?
Vibrac śledził poruszenia twarzy Canollesa.
— Cóż, czy złe nowiny, komendancie?... — spytał.
— Tak; zdaje się, że nas znowu jutrzejszej nocy atakować będą.
— Jacy uporczywi — zawołał Vibrac — sądziłem, że uważali się już za dość pobitych i że przynajmniej na tydzień się uwolnimy.
— Uważam za niepotrzebne — rzekł Canolles — zalecić panu jaknajwiększą czujność.
— Bądź spokojny, komendancie. Zapewne zechcą napaść na nas tak, jak poprzednio?
— Nie wiem; lecz przygotujmy się na wszystko i przedsięweźmy też same środki ostrożności, co zeszłą razą. Obejdź pan i obejrzyj twierdzę, ja zaś powrócę do domu mam bowiem kilka ważnych do odesłania rozkazów.
Vibrac skinął głową na znak posłuszeństwa i oddalił się z tą wojskową niedbałością, z jaką spotykają niebezpieczeństwa ci ludzie, którzy na nie na każdym kroku są wystawieni.
Canolles wrócił do swego pokoju, starając się jednak by go Nanona nie widziała; a przekonawszy się, że jest sam, na klucz się zamknął.
Za wezgłowiem łóżka ujrzał herb rodziny Cambes, na kobiercu, złotą okolonym wstęgą.
Oderwał wstążkę, a pod nią drzwi się ukazały.
Drzwi te otworzyły się kluczem, który wicehrabina wraz z listem przysłała baronowi; wtedy oczom jego przedstawił się otwór podziemia, które widocznie prowadziło w kierunku zamku Cambes.
Canolles oniemiał na chwilę.
Myśl, że to tajemne przejście może było nie jedynem w twierdzy, mimowolnie trwogą go przejmowała.
Zapalił świecę, chcąc je obejrzeć.
Zszedłszy po kilkudziesięciu spadzistych schodach ujrzał się w podziemiu. Wkrótce usłyszał głuchy szmer który go z początku przeraził; nie wiedział bowiem, skąd pochodzi; dalej się jednak zagłębiwszy, baron przekonał się, że to rzeka płynie i huczy ponad głową jego