Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/253

Ta strona została przepisana.

jeśli mnie atakować będą, przystaniesz na wszystko co ci rozkażę.
— I na cóż ta przysięga?
— Doda mi sił do życia, Nanono, jeżeli nie zechcesz ślepo być mi posłuszną, zapewniam cię, że śmierci szukać będę.
— Przysięgami... na wszystko co zechcesz. Przysięgam na miłość naszą.
— Dziękuję ci Nanono! Teraz jestem spokojniejszy. Zgromadź kosztowności. Gdzie twe złoto?
— W baryłce.
— Przygotuj wszystko, by można odnieść za tobą.
— Wszakże wiesz, że moim prawdziwym skarbem nie jest ani złoto, ani brylanty. Czy ty czasem uwolnić się ode mnie nie chcesz?
— Nanono! uważasz mnie za człowieka honoru, nieprwdaż. A więc, honorem się klnę, że wszystko co czynię czynię z bojaźni o ciebie.
— Sądzisz więc, że jestem w niebezpieczeństwie.
— Sądzę, że twierdza jutro wzięta zostanie.
— Jakimże sposobem?
— Nie wiem, lecz pewien tego jestem.
— A jeśli ja zgodzę się na ucieczkę...
To przysięgam ci, że życia swego na szwank wystawiać nie będę.
— Rozkazuj, kochany przyjacielu, będę ci posłuszną — rzekła Nanona, podając rękę baronowi.
I przeciągle weń wlepiwszy spojrzenie, nie czuła nawet, jak, dwie duże łzy po jej licu spłynęły.
Canolles ścisnął drżącą dłoó Nanony i wyszedł.
Gdyby chwilę dłużej pozostał, byłby ucałował te dwie łzy perliste; lecz dotknął ręką listu wicehrabiny, a list ten, jakby talizman jaki, dodał mu sił do odejścia.
Dzień ten był prawdziwą dla Canollesa męczarnią. Ta groźba stanowcza; „Jutro twierdza Saiot-George będzie wzięta", ciągle w ustach mu brzmiała
Dlaczegóż wicehrabina z taką pewnością, otem wspomina? Jakiemiż to środkami wezmą wyspę? Skądże spadnie to nieprzewidziane nieszczęście? Wszystko to o rozpacz go przyprawiało.
Przez cały dzień, Canolles, nie zważając na palące pro-