Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/271

Ta strona została przepisana.

— O, teraz pani, będę czekał, jedna taka godzina, jedno przyrzeczenie twego słodkiego głosu, który mi powie, że mnie kochasz, aczekać będę godziny, dnie, lata całe...
— Pan kochasz jeszcze pannę de Lartigues... — odparła pani de Cambes, schylając głowę.
— Pani — zawołał Canolles — gdybym ci powiedział, że nie mam dla niej nawet uczucia wdzięczności, kłamałbym, wierzaj mi pani. Ale tobie oddaję wszystko, co tylko dać może miłość.
— Niestety! — rzekła Klara — nie wiem, czy mam przyjąć, wystawiam bowiem na próbę serce bardzo dumne, ale i bardzo kochające.
— Posłuchaj mnie, pani — odparł Canolles — umrę dla oszczędzenia ci jednej łzy, a nie wzrusza mnie cały potok łez tej, o której mówisz; biedna kobieta, ma nieprzyjaciół; a ci, co cię nie znają, szanują panią, ci, co cię znają, kochają. Pomyśl więc o różnicy pomiędzy temi uczuciami dla ciebie i dla niej; ostatnie kryje się w sumieniu, a pierwsze przepełnia mą duszę.
— Dziękuję ci, mój przyjacielu. Lecz bądź szczerym, może ulegasz tylko chwilowemu wrażeniu, sprawionemu moją tu obecnością, a potem żałować tego będziesz? Zważ więc dobrze me wyrazy. Daje ci do jutro czas do namysłu. Jeśli chcesz napisać do panny de Lartigues, jeśli chcesz jechać do niej, jesteś wolny; sama cię wezmę za rękę i za bramy Bordeaux wyprowadzę.
— Pani — odpowiedział Canolles — na cóż mam czekać jutra; chociaż moje serce pała, nie zagłuszyło jednak zdrowego rozsądku; powtarzam ci więc: kocham kocham tylko ciebie i ciebie tylko kochać będę!
Canolles drżącą rękę Klary gorącemi okrył pocałunkami.
— Pompée daje mi znak, żeczas wyjść — powiedziała Klara. Pewno chcą już zamknąć kościół. Żegnaj, albo raczej do widzenia, kochany przyjacielu. Jutro dowisz się co chcę uczynić dla ciebie, to jest dla nas, jutro będziesz szczęśliwy.
I nie mogąc pohamować uczuć swoich, schwyciła rękę Canollesa i namiętnie przycisnąwszy ją do ust, uciekła zostawiając go w trudnem do opisania uniesieniu.