Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/274

Ta strona została przepisana.

Czas był cudowny, położenie bardzo malownicze, a słońce, skośnemi promieniami złocąc rzekę, dodawało jeszcze więcej piękności temu obrazowi.
Królowa wydawała się wesołą i zadowoloną.
Król jechał między marszałkiem de la Meilleraie a Guitautem, spozierając przez szkła na twierdzę, w której uroczysta cisza panowała, chociaż niepodobnem było, by przechadzający się po wałach szyldwachy niespostrzegli przedniej straży królewskiej armji i o jej zbliżaniu się komendantowi znać nie dali.
Kareta królowej pośpieszyła i zrównała się z królem.
— Wiesz co, panie marszałku —- rzekł Mazarini — jedna mnie tu rzecz zadziwiła.
— Cóż takiego?
— Zdaje mi się, że zdolni komendanci wiedzą co się dzieje około ich fortec i gdy król raczy je nawiedzić, powinni wysłać przynajmniej deputację.
— Ba! — powiedziała królowa, parsknąwszy głośnym lecz przymuszonym śmiechem — na co te ceremonje. Dalej! dalej! to wcale niepotrzebne, ja tylko wierności wymagam.
Marszałek zakrył twarz chustką, by ukryć jeśli nie śmiech, to przynajmniej chęć do niego.
— Lecz w istocie, tam nie ma żadnego ruchu — odezwał się młody król, dość niezadowolony z takiego zapomnienia prawideł etykiety, na którejnieco później całą swoją ufundował wielkość.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedziała Anna Austrjacka — oto marszałek d la Meilleraie i Guitaut powiedzą ci, że najgłówniejszym obowiązkiem komendanta, ostrożnie siedzieć za murami, by się nie dać podejść znienacka. Czyż nie widzisz powiewającego na cytadeli sztandaru ze znamieniem Henryka IV i Franciszka I?
I królowa z dumą wskazała mu na to znaczące godło dowodzić mające, jak dalece jej nadzieja zwodniczą nie była.
Orszak posuwał się: wkrótce dostrzeżono wał z ziemi widocznie świeżo dopiero wzniesiony.
— Aha! — rzekł marszałek — snąć gubernator dobrze w swojem rzemiośle wyćwiczony. Ho, ho! na tę forpocztę doskonałą obrał pozycję, a szaniec jak odznaczył zręcznie!...