Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/279

Ta strona została przepisana.

Zaledwie oblegający uszli dwadzieścia kroków, a już szyldwach zatrzymał się znowu.
— Kto idzie?... — zawołał grzmiącym głosem.
— Nie odpowiadać mu — rzekł marszałek. Naprzód!
— Kto idzie?... — spytał znowu szyldwach, odwodząc kurek.
— Kto idzie?... — powtórzył ra trzeci i wycelował muszkiet.
— Pal! — zakomenderował marszałek.
Grad kul wypadł z rojalistowskich szeregów. Szyldwach ugodzony, zachwiał się, wypuścił z rąk muszkiet i upadł krzycząc:
— Do broni!
— Jeden wystrzał armatni z twierdzy był odpowiedzią na początek kroków nieprzyjacielskich. Kula świsnęła nad pierwszym rzędem żołnierzy, padła w rząd drugi i trzeci, obaliła kilku ludzi i, rykoszując, zabiła konia, zaprzężonego do karety Anny Austrjackiej. Okrzyk przestrachu rozległ się między otaczającymi Najjaśniejszych Państwa; król idąc za jednozgodną namową obecnych, cofnął się; Anna Austrjacka ledwie nie omdlała z oburzenia, a Mazarini ze strachu. Dziesięciu z przybocznej straży odciągnęło karetę w miejsce, gdzie kule dolecieć nie mogły.
Tymczasem komendant odsłonił ukrytą baterję, z sześciu dział złożoną. Marszałek, zobaczywszy to, pojmując, że w kilku chwilach całe jego wojsko rozbić mogą, kazał za- bębnić do odwrotu.
Jak tylko świta królewska cofać się zaczęła, zaraz też przerwano w fortecy działania nieprzyjacielskie.
Marszałek powrócił do królowej, prosząc ją o wybranie w okolicy jakiego miejsca na kwaterę główną.
Królowa spostrzegła na drugiej stronie Dordogne mały, odosobniony domek, niknący wśród drzew, bardzo do małego zamku podobny.
— Dowiesz się — powiedziała do Guitauta — do kogo należy ten domek i proś tam o gościnność dla mnie.
Guitaut przeprawił się przez rzekę łódką Izońskiego przewoźnika i wkrótce powrócił do królowej, donosząc jej, że domek był zamieszkany tylko przez jakiegoś intendenta, od którego dowiedział się, że należy do księcia d‘Epernon i dlatego też oddaje go do zupełnego rozporządzenia Jej Królewskiej Mości.