Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/287

Ta strona została przepisana.

— Bo lękam się, czy ten człowiek nie stanic się później niezbędnym, a jeśli mu Wasza Królewska Mość w jaki bądź sposób przykrość wyrządzisz, trzeba go będzie zapłacić podwójnie.
— Dobrze, to się go zapłaci, jak będzie potrzeba — a teraz nie tracić go z oka.
— To rzecz inna, sam pochwalam tę ostrożność.
— Guitaut, zobacz, co z sobą zrobił — powiedziała królowa.
Guitaut wyszedł i wrócił za pół godziny.
— Powziąłem wiadomość, że mieszka stąd o trzysta kroków, u pewnego oberżysty, nazwiskiem Biscarros.
— I tam się udał?
— Nie, Najjaśniejsza Pani; wszedł na wzgórek, stamtąd obserwuje przygotowania, czynione przez pana de la Meilleraie do zdobycia okopów przedszańcowych. Widok ten, zdaje się bardzo go zajmować.
— A reszta armji?
— Przybywa i w miarę przybycia, staje w szyku bojowym.
— A więc marszałek natychmiast atak rozpocznie.
— Rozumiałbym, Najjaśniejsza Pani, że wartoby przed zaczęciem boju dać wojskom jedną noc spoczynku.
— Noc spoczynku! — wykrzyknęła Anna Austrjacka — co! armja królewska ma czekać dzień cały i noc całą przed tą nędzną mieściną?... to być nie może. Guitaut, idź powiedz marszałkowi, niechaj natychmiast uderzy. Król chcę tę noc spać już w Vayres.
— Ależ, pani — mruczai Mazarini — mnie się zdaje że ta ostrożność marszałka...
— Mnie zaś zdaje się — rzekła z przyciskiem Anna Austrjacka — że kiedy powaga królewska została znieważoną, nigdy zbyt prędko pomścić jej nie można. Pośpieszaj, Guitaut donieść panu de la Meilleraie, że królowa patrzy na niego.
I królowa odprawiwszy Guitauta poważnem skinieniem; ujęła syna za rękę i wyszła, nie zwracając uwagi, czy kto postępuje za nią i udała się po schodach na taras.
Z tarasu tego, urządzonego z największem staraniem wzrok panował nad całą okolicą.
Królowa rzuciła bystre spojrzenie na krajobraz o dwieście kroków za sobą widziała drogę wiodącą do Libournu,