Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/301

Ta strona została przepisana.

Breune! Gubernator miasta Breune!... Gubernator w niewoli!
— A!... — odezwał się Lenet — to wcale nieźle, otóż mamy zakładnika, który nam będzie rękojmią za Richona.
— Alboż nie mamy — rzekła księżna — gubernatora twierdzy Saint-George?
— Bardzo mnie to cieszy — odezwała się pani de Tourville — że plan wzięcia Breune, przeze mnie obmyślany, powiódł się tak szczęśliwie.
— Nie cieszmy się jeszcze, pani, zupełnem zwycięstwem; przypadek nieraz niweczy plany mężczyzn, a niekiedy nawet i plany kobiet.
— Jednakże, kiedy gubernator jeńcem — rozgniewała się pani de Tourville — twierdza musiała się poddać.
— To, co pani utrzymujesz, nie jest dowiedzione, ale chciej się uspokoić i jeżeli tylko jej winniśmy tę podwójną korzyść, ja pierwszy, jak zawsze, złożę pani moje powinszowanie.
— Co mnie w tem wszystkiem najwięcej dziwi — mówiła księżna, nawet w pomyślnem zdarzeniu upatrując powód do obrazy swej arystokratycznej dumy, będącej główną cechą jej charakteru — co mnie najwięcej dziwi, że nie ja pierwsza jestem uwiadomioną o tem, co się dzieje; jest to nieprzyzwoitość nie do przebaczenia, a książę de la Rochefoucault zawsze się tak znajdzie.
— Lecz pani — rzekł Lenet — brakuje nam żołnierzy do boju, chciałażbyś, aby ich zatrudniano posyłkami? Nie bądźmy nazbyt wymagającymi, a kiedy dobre Bóg nam zsyła więeści, nie pytajmy, jaką one dochodzą do nas drogą.
Tłum zwiększał się coraz bardziej i pochłaniał pojedyncze grupy, jak rzeka pochłania wpadające w nią strumienie. Na czele tysiąca przeszło ciekawych, widzieć było można garstkę żołnierzy, ze trzydziestu, prowadzących jeńca, którego z usilnością zmuszeni byli bronić i zasłaniać przed wściekłością ludu.
— Zabić go, zabić!... — wołało pospólstwo. Śmierć gubernatorowi Breune!
— A! a!... — rzekła zuśmiechem triumfującym księżna — niewątpliwie więc mamy jeńca, a tym jeńcem jest gubernator Breune.
— Tak jest — mówił Lenet — ale zdaje się również