Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/303

Ta strona została przepisana.

rzy otoczyła żelazną kratę podwórza, z drugą połową udał się do mieszkania księżnej.
Cauvignac stanął śmiało i spokojnie przed panią de Condé, ale wyznać należy, że pomimo tej heroicznej postawy, serce mu biło gwałtownie.
Odrazu został poznany, pomimo smutnego stanu, w jaki natarczywość pospólstwa wprawiła jego piękny, niebieski mundur, galony i pióro na kapeluszu.
— Pan Cuvignac!... — wykrzyknął Lenet.
— Pan Cauvignac gubernatorem twierdzy Breune — dodała księżna — to pachnie zdradą wielką, czarną zdradą.
— Co Wasza książęca mość mówić raczysz? — zapytał Cauvignac, zrozumiawszy, że właśnie w tym razie wypada mu wezwać na ratunek całej swej krwi zimnej i wielkiej przytomności umysłu. Czyżbym się mylił, że wspomniano coś o zdradzie?
— Tak jest, bo pod jakimże to tytułem stajesz pan przede mną?
— Jako gubernator warowni Breune.
— Więc zdrada; sam przyznajesz, żeś zdrajcą. Kto podpisany na twojej nominacji?
— Kardynał Mazarini.
— Zdrada, podwójna zdrada; dobrzem mówiła. Jesteś gubernatorem Breune, a twoja kompan ja wydała twierdzę Vayres; otrzymany stopień jest nagrodą uczynionej przysługi.
Na te słowa, najmocniejsze zadziwienie wystąpiło na twarz Cauvignaca...
— Spoglądał na około siebie, jak gdyby szukał osoby do której słowa księżnej stosować się mogły, a dopiero prze do której przekonany, że to on tak dziwnemu podlegał zarzutowi, opuścił ręce na znak zwątpienia, czyniąc poruszenie wyrażające urazę.
— Moja kompanja otworzyła bramy miasta Vayres? —
— Tak mości panie, ja sama; udawaj, że nie wiesz o niczem; graj rolę zdziwionego, jesteś jak widzę wybornym aktorem, ale nie dam się uwieść ani twym słowom, ani zakłopotanej minie. Ja nic nie udaję, mościa księżno — powiedział kapitan. — Jakie księżna pani chcesz żebym wiedział, co się stało w Vayres kiedy noga moja tam nie postała.
— Wykręt, mój panie, wykręt!
— Nic więcej na te słowa odpowiedzieć nie mogę, jak