Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/305

Ta strona została przepisana.

— A pan, c ośprzeszedł na stronę królewską, co masz na swoją obronę? Czy cię bezczynność znudziła?
— Nie, pani, ale moja, jakkolwiek ścisła, neutralność wzbudziła podejrzenia królowej. Pewnego poranku zostałem przytrzymany w oberży pod „Złotem Cielęciem", na drodze do Libournu i stawiony przed królową...
— I wtenczas zawarłeś z nią przymierze?
— Pani, człowiek ma serce i w niem czułe struny, w które królewska delikatna ręka umie trącić, kiedy zechce. Miałem zbolałą duszę, odepchnięty przez partję, której oddałem się cały, w którą rzuciłem się na ślepo, z całą wiarą, z całym zapałem młodzieńczym; stawiony przed królową, pomiędzy dwoma drabami, gotowymi odjąć życie na najmniejsze jej skinienie, spodziewałem się wyrzutów gróźb, zniewag i śmierci, bo przecież służyłem sprawie książąt chęcią, choć nie mogłem czynem; a tu, przeciwnie zamiast mnie ukarać pozbawieniem wolności, ciężkiem więzieniem lub rusztowaniem, wielka ta monarchini rzekła do mnie:
„Waleczny szlachcicu, zbłąkany z prawej drogi, wiesz, że na jedno moje słowo może spaść głowa twoja, ale chcę ci dać poznać, że „tam“ byli względem ciebie niesprawiedliwi, „tu“ zaś będą wdzięczni. Na imię św. Anny mojej patronki, odtąd jesteś jednym z moich. Panowie — rzekła do swojej straży — poważajcie tego oficera, którego zdolności oceniając czynię waszym dowódcą — a zwracając się do mnie, dodała: — Jesteś pan gubernatorem twierdzy Breune! Oto jest zemsta królowej Francji!“
— Cóż miałem odpowiedzieć — zapytał Cauvignac, wracając do własnego głosu, bo odtąd na wpół drwiąco na wpół sentymentalnie głos i poruszenia Anny Austrjackiej naśladował — będąc zawiedziony w moich najmilszych nadziejach, boleśnie zraniony w poświęceniu się najbezinteresowniejszem, które napróżno składałem u nóg Waszej książęcej mości, pomimo tego, żem miał szczęście uczynić jej niejaką przysługę w Chantilly; ujęty wspaniałością królowej, zrobiłem tak jak Korjolan, wszedłem pod namiot Wolsków.
— Nakoniec, komuż pan jesteś wierny?
— Tym, co umieli ocenić szlachetną moją delikatność.
— A więc dobrze, jesteś moim więźniem.
— Mam ten zaszczyt, pani; ale ja i tę nadzieję, że Wa-