Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/307

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ X.

Teraz nam wstecz krok zrobić wypada do wypadków zaszłych w Vayres.
Po kilku atakach, tem straszniejszych, że w nich generał królewski zmuszony był więcej oszczędzać czasu, jak ludzi, okopy zostały zdobyte, mężni zaś ich obrońcy, walcząc zaciekle o każdą piędź ziemi i usławszy pole bitwy trupami nieprzyjaciół, cofnęli się w porządku za mury miasta.
Pan de la Meilleraie nie mógł tego przed sobą zataić że kiedy wzięcie niedbale usypanych okopów i słabych palisad kosztowało go pięćset do sześciuset ludzi, to stracić musi sześć razy tyle, nim zdobędzie warownię, opasaną silnymi murami, a bronioną przez człowieka, którego znakomite zdolności strategiczne i godne uwielbienia męstwo poznał z tak wielką szkodą swoją.
Ułożono zatem, przystąpić podług reguł do oblężenia gdy nagle ujrzano zbliżające się przednie straże wojsk księcia d‘Epernon, co podwajało siły wojsk królewskich
Okoliczność ta zmieniła stan rzeczy.
Łatwo się odważyć na coś, mając dwadzieścia cztery tysiącewojska, czegoby się nie śmiało uczynić, mając dwanaście. Nowy więc atak na dzień następny postanowiono.
Na widok zmian w przygotowaniach, a nadewszystko na widok nadciągających posiłków, domyślił się Richon, że było zamiarem oblegających nie dać mu wytchnienia, a, zgadując, że szturm z rankiem się rozpocznie, zgromadził swoją załogę, aby mógł lepiej sądzić o jej gotowości do obrony, o której zresztą żadnych dotąd nie miał powodów wątpić, widząc ją, zwłaszcza tegoż samego dnia pomagającą mu tak ochoczo do obrony okopów.