Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/313

Ta strona została przepisana.

mimi złożonemi, jak do modlitwy, błagała pana d‘Epernon o uzyskanie wolności dla brata.
— Wyborne zdarzenie — odpowiedział książę — dowiedziałem się przed chwilą, że komendant twierdzy Vayres wzięty w niewolę: wymieniamy go za walecznego Canollesa.
— A! to oczywista łaska nieba!... — zawołała Nanona.
— Kochasz więc bardzo twego brata, Naoono?
— Więcej, niż życie.
— Dziwna rzecz, żeś mi nigdy o nim nie wspomniała przed owym pamiętnym dniem, w którym byłem tak głupi...
— A więc, kochany książę...
— Odeszlę gubernatora Vayres pani de Condé, a ona powróci nam Canollesa. To się tak zwykle robi w czasie wojny; jest to prosta zamiana jeńców.
— Tak, książę, ale pani de Condé może wyżej cenić Canollesa, niż oficera zwyczajnego.
— W takim razie da się jej dwóch, trzech, nawet, słowem, wszystko się zrobi, co będzie potrzebne, aby tylko tobie dogodzić, czy słyszysz, moja piękna? A jak nasz komendant będzie wracał do Libournu przygotujemy mu wjazd triumfalny.
— Nanona nie posiadała się z radości.
Odzyskać Canollesa, było to jedynem marzeniem każdej chwili jej teraźniejszego życia. O to zaś, co później powie księciu, skoro się on dowie kto jest ów Canolles, troszczyła się bardzo mało.
Skoro tylko Canolles będzie wolny, gotowa była powiedzieć mu, że jest jej kochankiem, gotowa to głosić światu całemu.
Taki był stan rzeczy, gdy wszedł posłaniec królowej z wezwaniem księcia do Jej Królewskiej Mości.
— Widzisz, droga Nanono — mówił książę — jak wszystko cudownie ci sprzyja. Spieszę do królowej

ſ wkrótce wrócę z listem o wymianie.
— A zatem, brat mój będzie tu mógł przybyć...
— Jutro — dokończył książę.
— Idź, panie, nie trać chwili — wołała Nanona. — A! jutro, jutro!... — dodała, wznosząc ręce ze szczytnym wyrazem modlitwy. Jutro! daj to Boże!
— Co to za serce!... — myślał pan d'Epernon wychodząc.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .