Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/316

Ta strona została przepisana.

Pan d‘Epernon wziął patent, wpatrywał się uważnie w każde zagięcie papieru, w każdy wyraz, w każdą prawie literę i po kilku chwilach tego badania, stanął osłupiały; wspomnienie, jak piorun uderzyło go nagle.
— Czy mogę widzieć tego Richona? — zapytał.
— Nic łatwiejszego — powiedziała królowa — właśnie kazałam mu czekać w przyległym pokoju, by panu zrobić tę przyjemność.
Potem, zwracając się do straży, czekającej u drzwi na jej rozkazy:
— Przyprowadzić tego nędznika — rzekła.
Wyszła straż i w tej samej prawie chwili wprowadzono Richona, z rękami w tył skrępowanemi i głową nakryta. Książę wlepił weń oczy.
Więzień zniósł to badanie wzroku z właściwą sobie godnością.
Jeden z gwardzistów, uderzeniem ręki strącił mu z głowy kapelusz, lecz pozostał niewzruszony.
— Okryjcie go płaszczem, włóżcie mu na twarz maskę i podajcie mi zapaloną świecę — powiedział książę.
Natychmast spełniono dwa pierwsze rozkazy.
Królowa ze zdziwieniem spoglądała na te przygotowania.
Książę obchodził wokoło Richona, przypatrywał mu się; silnie, przywoływał wspomnienia swej pamięci i zdawał się powątpiewać jeszcze.
— Podajcież mi świecę, o którą prosiłem; ta próba ustali moje przekonanie.
Przyniesiono świecę; książę zbliżył do niej papier, na którym, w miarę ogrzewania go płomieniem, zaczął się okazywać niżej podpisu księcia, podwójny krzyż, niewidocznie sztucznym nakreślony atramentem.
Na widok tego znaku, rozpogodziło się oblicze księcia, a zwracając się do królowej, rzekł:
— Najjaśniejsza Pani, ten patent nosi wprawdzie mój podpis, ale ja go nie dałem ani dla pana Richona, ani dla kogo innego; wyłudzono na mnie ten podpis na blankiecie w pewnej zasadzce, ale, kładąc moje nazwisko, miałem ostrożność naznaczyć go tym niewidzialnym krzyżem, który jest potępiającym dowodem dla tego winowajcy.
Królowa skwapliwie porwała papier i przypatrywała się miejscu, wskazanemu przez księcia.