Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/338

Ta strona została przepisana.

Tu szanowna księżna powstała, i wezwała zgromadzenie do udzielenia energicznej odpowiedzi na zaczepką, ze strony królewskiej uczynioną. Zaledwie mówić przestała, okno powtórnie się otworzyło i znów rozległo się tysiące głosów, zlanych w jeden okrzyk:
„Niech żyje księżna! Zemsta za Richona! Śmierć Epernonistom i Mazarinistom".
Pani de Cambes uchwyciła za rękę Leneta i zawołała:
— Panie Lenet, umieram!...
— Pani wicehrabina de Cambes — odezwał się Lenet do księżnej — prosi Waszą książęcą mość o pozwolenie oddalenia się.
— Nie, nie — ledwie wymówiła Klara — ja chcę...
— Nie dla pani tu miejsce — przerwał jej Lenet — nic mu pomóc nie zdołasz, spiesz do siebie, ja cię o wszystkiem uwiadomię i połączymy nasze siły, aby go uratować.
— Wicehrabina może się oddalić — wyrzekła księżna — i każdej z dam, która nie życzy sobie być obecną tej radzie, wyjść wolno. Potrzebujemy tu tylko samych mężczyzn.
Anijedna z kobiet nie ruszyła się, bo jest odwiecznem usiłowaniem tej połowy rodzaju ludzkiego, przeznaczonej na władanie tylko wdziękami, wdzierać się zazdrośnie w prawa drugiej połowy, przeznaczonej do panowania siłą. Te damy więc, znalazłszy sposobność, podług słów księżnej, okazać się mężczyznami, chociaż tylko na godzinę, uważały ją za zbyt pożądaną, aby się dobrowolnie wyrzec miały tej przyjemności.
Pani de Cambes, wspierana przez Leneta, chwiejnym krokiem opuściła zgromadzenie. Za drzwiami znalazła Pompéego, wysłanego przez nią na zwiady.
— I cóż?... — spytała.
— Uwięziony!
— Panie Lenet — zawołała Klara, cała moja ufność w tobie, cała nadzieja w Bogu!
I, w największym pogrążona smutku, udała się do swego mieszkania.