Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/343

Ta strona została przepisana.

Jego odzienie niedostatecznie starło z siebie oznaki znieprawione i oczyszczone, nosiło cechę nieporządku i zaniewag, wyrządzonych mu przez pospólstwo, a jakkolwiek nadbania.
Oczy jego przebiegły żywo przysięgłych, oficerów i książąt.
Potem, z miną lisa, myślącego o wymknięciu się z niebezpieczeństwa. zbliżał się wolno, nieśmiałym i niepewnym krokiem, z natężonym słuchem i widoczną niespokojnością.
— Wasza książęca mość uczyniłaś mi zaszczyt przywołania mnie? — rzekł, nie czekając zapytania.
— Tak jest, chciałam, abyś nam pan objaśnił niektóre szczegóły, których nie jesteśmy pewni.
— W takim razie, gotów jestem odpowiedzieć na zaszczyt, jaki mi Wasza książęca mość czyni — rzekł z uszanowania pełnymi ukłonem Cauvignac.
Lecz ukłonowi temu nie dostawało swobody i wdzięku.
— To długo nie potrwa — mówiła księżna — jeżeli pan zechcesz odpowiadać tak jasno, jak my zapytywać będziemy.
— Pozwolisz to sobie powiedzieć, księżna pani, — rzekł Cauvignac — że pytanie bywa zwykle naprzód pomyślane a odpowiedź daje się bez namysłu, przeto trudniej jest odpowiadać, niżeli zapytywać.
— O, nasze pytania będą tak wyraźne i dobitne — rzekła księżna — że pan nie będziesz potrzebował zastanawiać się ani chwili. Także się pan nazywasz?
— Otóż właśnie, łaskawa pani, na samym wstępie najtrudniejsze pytanie.
— Jakto?
— Tak jest; częstokroć się zdarza, że się ma dwa nazwiska; jedno rodzinne, drugie nadane przez nas samych. Ja naprzykład, miałem powody porzucić pierwsze, a przybrać inne, mniej znane. Któreż więc z tych dwóch nazwisk mam wyjawić?
— To, pod którem przedstawiłeś się pan w Chantilly; to, które ci służyło wtedy, gdyś zbierał przeciwko mnie stronnictwo, nakoniec to samo, pod którem zaprzedałeś się Mazariniemu.
— Proszę mi wybaczyć — odpowiedział Cauvignac — lecz zdaje mi się, że miałem zaszczyt zwycięsko odpowie-