Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/346

Ta strona została przepisana.

uszanowaniem, wyszedł w towarzystwie dwóch swoich dozorców.
— Zdaje mi się, że masz słuszność, panie Lenet — rzekł książę de la Rochefoucault — i nasza to raczej wina, że nie staraliśmy się dokładnych o tym człowieku powziąć wiadomości.
Lenet tak był zajętym, że nic na nie mógł odpowiedzieć. Na ten raz zawiodła go zwykła jego przenikliwość; sądził, że Cauvignac sam przez się ściągnie na siebie gniew zgromadzonych, tymczasem swemi wykrętami więcej bawił, niż gniewał sędziów.
Cauvignac zaćmił Canollesa.
Dlatego też, gdyż zbierano głosy, ogół był za śmiercią.
Skoro to ukończono, księżna, która dokonała zemsty, tak zadawalniającej jej dumę, sama otworzyła okno, po dwakroć już otwierane, i głosem donośnym zawołała:
— Mieszkańcy Bordeaux! Richon będzie godnie pomszczony; chciejcie mi zaufać.
Jednogłośne „hura!“, nakształt huku grzmotów, było odpowiedzią na wiadomość udzieloną przez książną.
Lud rozbiegł się po ulicach, uszczęśliwiony już samą nadzieją zapowiedzianego widowiska.
Zaledwie pani de Condé powróciła do swego pokoju z Lenetem, który smutnie za nią postępował i przemyśliwał o sposobie zmienienia wyroku, nagle drzwi otworzono i pani de Cambes, blada, zapłakana, padła do nóg księżiej.
— Pani — zawołała — zaklinam cię na Boga, racz mię wysłuchać; o! przez litość! nie odpychaj mnie od siebie!...
— Co ci jest, moje dziecię? — spytała księżna — dlaczegóż tak płaczesz?
— Płaczę, bo dowiedziałam się, że śmierć już postanowioną została i że to pani podpisałaś ten wyrok; a jednakże Wasza książęca mość nie możesz pozwolić, aby pan Ca — nolles zginął.
— A to dlaczego, moje życie? Wszakże powiesili Richona.
— Ależ, pani, któż inny, jak nie pan Canolles, ocalił ci życie w Chantilly?
— Mamże mu być wdzięczną za to, że się zwieść pozwolił?
— Otóż właśnie w tem, widzi pani, cała zachodzi po-