Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/38

Ta strona została przepisana.

— Filozofja we wszystkiem jest użyteczną, a szczególniej w polityce. Uczy ona nie pysznić się w chwilach powodzenia i nie tracić cierpliwości w przeciwnym wypadku.
— Mimo to — rzekła pani de Tourville — wolałabym jednego posłańca z dobrą wieścią, aniżeli wszystkie pańskie rozumowania. Czyż nieprawda, księżno?
— Tak jest, przyznaję — odpowiedziała pani de Condé.
— Wasza wysokość będzie zatem zadowoloną, gdyż przybędzie ich aż trzech dzisiaj — odrzekł Lenet ze zwykłym spokojem.
— Jakto, trzech...
— Tak, pani. Pierwszego widziano na drodze z Bordeaux, drugi przybywa ze Stenay, a trzeci z la Rochefoucault.
Księżne wydały okrzyk zdziwienia radosnego, a pani de Tourville przygryzła wargi.
— Zdaje mi się, drogi panie Piotrze — rzekła, uśmiechając się, ażeby ukryć swe niezadowolenie i osłodzić gorycz słów, które miała zamiar wypowiedzieć — zdaje mi się, iż tak zręczny wróżbita, jak pan, nie powinien ustawać w pół drogi i po doniesieniu nam o mającem nastąpić przybyciu posłów, zawiadomić, co zawierają ich depesze.
— Moja sztuka nie sięga tak daleko, jak pani sądzi — odrzekł skromnie — zadawalniam się tem, iż potrafię być wiernym sługą. Ogłaszam, lecz nie zgaduję.
W tej samej chwili, jak gdyby w istocie jakiś przyjazny duch pomagał Lenetowi, zauważono dwóch jeźdźców, pędzących galopem ku zamkowi.
Równocześnie chmara ciekawych, opuszczając murawę, zbliżyła się do tarasu, ażeby również dowiedzieć się o nowinach, które przywieziono.
Dwaj jeźdźcy zeszli z koni i jeden z nich, rzuciwszy drugiemu, który się zdawał być jego lokajem, uzdę spienionego konia, pobiegł w stronę pań de Condé, które szły naprzeciw niego.
— Klara! — krzyknęła księżna.
— Tak, Wasza wysokość. Przyjm pani moje najniższe uszanowanie.
I przyklękając, młody człowiek starał się schwycić rękę księżnej, ażeby ją ucałować.
— W moje objęcia, kochana wicehrabino, w moje objęcia — rzekła pani de Condé, podnosząc ją.