Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/384

Ta strona została przepisana.

— A! na honor, masz słuszność moje dziecię — rzekła księżna — istotnie zapomniałam o mojej obietnicy wśród tylu ważnych zatrudnień i dobrze zrobiłaś, żeś mi przypomniała.
— A więc... — krzyknęła Klara uradowana.
— A więc czyń, co chcesz.
Jeszcez tedy jeden podpis, pani — rzekła Klara z uśmiechem, któryby rozczulił najtrwadsze serce, z uśmiechem, którego żaden pędzel naśladowaćby nie zdołał, bo taki uśmiech jest tylko własnością kobiety kochającej, jest odblaskiem życia wjego najwyższej, boskiej szczytności.
I podsunęła papier księżnej, ukazując jej palcem miejsce, gdzie pisać należało.
Księżna de Condé napisała:
„Rozkaz do rządcy zamku Trompette, aby dozwolił wejścia pani wicelirabinie de Cambes do pana de Canolles, któremu zupełną wolność udzielamy".
— Czy dobrze? — zapytał księżna.
— O! tak! pani — krzyknęła Klara.
— I mam podpisać?
— A, naturalnie!
— No, moje dziecię — rzekła pani de Condé, podpisując z uprzejmym uśmiechem — widzę, że wszystko trzeba zrobić, co tylko zechcesz.
Klara rzuciła się na papier, jak orzeł na zdobycz swoję.
Ledwie zdążyła podziękować księżnej, przyciskając go do serca, wybiegła gwałtownie z pokojów.
Na schodach spotkała pana de la Rochefoucault z dość licznym orszakiem oficerów i ludu, który mu zwykle towarzyszył w czasie jego wycieczek po mieście. Ukłoniła się z lekk i wesoło. Zdziwiony, zatrzymał się chwilę na schodach i, nim wszedł do księżnej de Condé, śledził wicehrabinę oczyma a żna sam dół schodów.
Potem, gdy już był u księżnej, rzekł:
— Pani, wszystko gotowe.
Księżna nie mogła zrozumieć.
— Na placu — mówił lalej książę.
— A, bardzo dobrze — odpowiedziała księżna udając spokojność, bo wiedziała, że się jej przypatrywno z uwagą, gdy pomimo natury kobiecej co ją drżeć zmuszała była posłuszną swej godności naczelnika stronnictwa, która nakazywała utrzymać całą odwagą, do jakiej tylko zdol-