Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/396

Ta strona została przepisana.

les plakat, dowiedziawszy się, że umrzeć ma za chwilę“. O nie!... Wszakże kiedym był oblężony w Saint-George i kiedy bordejczycy chcieli mnie zamordować, jak dziś walczylem, żartowatem, śmiałem się wtedy... A więc i dziś tak samo postępować winienem; a jeżeli jużw alczyć nie mogę, będę przynajmniej żartował, będę się śmiał ciągle.
I wtej chwili twarz jego przybrała wyraz nadziemskiego spokoju, jakgdyby wszelako wzruszenie uleciało mu z serca; przeciągnął ręką po pięknych czarnych włosach i zbliżając się krokiem pewnym, z uśmiechem na ustach do księcia de la Rochefoucault i Leneta, rzekł im:
Panowie!w iadomo wam, że na tym świecie, tak pełnym wypadków dziwacznych i nieprzewidzianych, trzeba do wszystkiego się przyzwyczajać; bez waszego zezwolenia poważyłem się na minutę zwłoki, dla oswojenia się z myślą o śmierci; jeżeli to za długo trwało, najuprzejmiej przepraszam.
Głębokie zdziwienie ogarnęło wszystkich; więzień sam czuł, że zdziwienie ich zamieniało się w uwielbienie.
— Czekam na panów — rzekł.
Książę, zdumiony przez chwilę, wróciłd o swojej zwykłej flegmy i dał znak jakiś ludziom swoim. Na znak ten, drzwi się otworzyły i orszak przygotowywał się do pochodu.
— Chwilę jeszcze! — rzekł Lenet, aby zyskać na czasie — chwilę, mości książę! Wszakżeż to na śmierć prowadzimy pana de Canolles?
Książę poruszeniem głowyd ał znak potwierdzenia.
Canolles surowo spojrzał na Leneta.
— No, tak — rzekł książę.
— A więc — mówił dalej Lenet — jeżeli tak jest, niepodobna, ażeby pan de Canolles mógł obejść się bez spowiednika.
— Przepraszam pana — odrzekł Canolles — o bejdę się najzupełniej.
Jakto? — zapytał Lenet, dając mu znaki, których więzień zrozumieć nie chciał.
— Dlatego, że jestem hugonotem — mówił Canolles — zasady moje są silne, zapewniam panów. Jeżeli tedy chcecie wyświadczyć ostatnią przyjemność, dozwólcie mi umierać takim, jak jestem.
I odrzucając pomoc, poruszeniem wdzięczności dowiódł